Im więcej sześciolatków w szkołach, tym słabsze ich osiągnięcia edukacyjne - wynika z analizy "Ogólnopolskiego badania umiejętności trzecioklasistów", które prowadzi Instytut Badań Edukacyjnych. Dotyczy ono tego okresu, kiedy sześciolatki rozpoczynały naukę na życzenie rodziców (w przyszłym roku szkolnym do I klasy pójdą już obowiązkowo wszystkie). W edycji 2012 w badaniu wzięło udział ponad 11 tys. 9-latków (rozpoczynając naukę mieli 6 lat) i ponad 266 tys. 10-latków (poszły do szkoły jako 7-latki). W części matematycznej młodsi uczniowie zdobyli średnio 12,4 pkt na 18 możliwych, starsi o 0,5 pkt mniej, czyli 11,9. W przypadku j. polskiego średni wynik młodszych uczniów to 20 pkt, starszych 19,3 na 27 możliwych. W kolejnych edycjach badania z 2013 i 2014 roku różnice w wynikach młodszych i starszych uczniów topnieją proporcjonalnie do wzrostu liczby tych pierwszych objętych badaniem. Według prof. Bogusława Śliwierskiego, szefa Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN te wyniki potwierdzają tezę, że o posłaniu 6-latków do szkoły powinni decydować rodzice, a nie państwo. "W edycji badania z 2012 r., tej, w której sześciolatki osiągnęły najlepszy wynik, mamy ich niewielki odsetek. To pierwszy rocznik dzieci, których rodzice zdecydowali się posłać je do szkoły wcześniej. Zapewne zdiagnozowali ich gotowość szkolną, a dzieci mogą liczyć na ich wsparcie w nauce - mówi "Rzeczpospolitej" Śliwierski. Osiągnięcia kolejnych, coraz liczniejszych roczników sześciolatków są słabsze, bo do szkół trafia coraz więcej dzieci słabiej przygotowanych do rozpoczęcia nauki. "Mówiąc kolokwialnie, z każdym kolejnym rokiem sześciolatki w systemie są coraz mniej przebrane, co niekorzystnie wpływa na obraz ich osiągnięć edukacyjnych" - wyjaśnia "Rz" prof. Krzysztof Konarzewski z Instytutu Badań Edukacyjnych.