Joanna Ćwiek i Karolina Kowalska na łamach "Rzeczpospolitej" opisują katastrofalną sytuację panującą w polskich szpitalach. Choć brak lekarzy odczuwalny jest w całej Polsce, to prawdziwe problemy zaczną się po 31 grudnia. Wówczas zakończy się okres wypowiedzenia klauzuli opt-out, która umożliwia lekarzom pracę powyżej 48 godzin w tygodniu i dyżurowanie nawet kilka dób z rzędu. Sztandarowym przykładem paraliżu ogarniającego służbę zdrowia jest Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie, gdzie klauzule wypowiedziało 104 na 170 lekarzy i przesuwane są zabiegi planowe. "Pracujemy w trybie awaryjnym. Część operacji zaplanowanych na początek grudnia odbyła się przed świętami, inne są w grafiku na przyszły rok. Decyzję o przesunięciu zabiegu podejmuje lekarz prowadzący, a dzieci informowane są z wyprzedzeniem, tak by mogły czekać na zabieg w domu" - przyznaje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" rzeczniczka szpitala Natalia Adamska-Golińska. Takich sytuacji jest więcej w całym kraju. Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, do 28 grudnia opt-out pozwalający na pracę powyżej ustalonych w kodeksie pracy 38 godzin w tygodniu złożyło 3528 lekarzy, w tym 1877 rezydentów. Porozumienie Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy uważa, że wypowiedzeń było co najmniej tysiąc więcej. Trwająca od listopada akcja wypowiadania klauzul opt-out to odpowiedź rezydentów, a później także specjalistów, na bierność resortu zdrowia, który nie tylko nie spełnił ich postulatów (zwiększenie nakładów na służbę zdrowia do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat), ale wręcz oskarżył ich o narażanie zdrowia pacjentów - przypomina gazeta. Więcej w "Rzeczpospolitej".