Grażyna Zawadka i Izabela Kacprzak opisują okoliczności badanej sprawy. Jak się okazuje, pod koniec maja prezes NIK Marian Banaś wydał zarządzenie o powołaniu zespołu swoich społecznych doradców. Jest to zupełnie nowy twór - w ustawie o NIK nie wskazano takiego organu, a poprzednicy Banasia także nie korzystali z takich usług. Kim są społeczni doradcy i ilu ich jest? Nie wiadomo. Jak piszą autorki - "Jakub Banaś potwierdził portalowi OKO.Press, że jest społecznym asystentem swojego ojca-prezesa". Pytany o sprawę przez "Rzeczpospolitą" nie odnosi się jednak do tej informacji. Szereg wątpliwości Gazeta wskazuje, że zgodnie z nowym rozporządzeniem doradca społeczny ma szerokie uprawnienia - m.in. we wglądzie do dokumentów, czy kontroli. Tutaj pojawia się istotna wątpliwość - zachowanie tajemnicy kontrolerskiej. Do zachowania takiej tajemnicy zobowiązani są wszyscy pracownicy, nawet po odejściu z NIK. Społeczni doradcy nie muszą jednak przestrzegać takiej zasady - czytamy. Niejasne są również kwestie wynagrodzenia. Doradcom przysługuje "dieta i zwrot kosztów przejazdu i noclegu", nie są oni opłacani stałą pensją. Ile jednak wypłacono z tego tytułu synowi Banasia? Nie wiadomo. "To nepotyzm. Instytucję o fundamentalnym znaczeniu dla państwa prezes traktuje, jakby była jego prywatną firmą. To absurd, by syn oceniał działanie instytucji, której prezesem jest jego ojciec" - komentuje w rozmowie z gazetą prof. Antoni Kamiński z PAN. Więcej w "Rzeczpospolitej".