W toku śledztwa prowadzonego przez katowicką prokuraturę pojawił się wątek tajemniczych mężczyzn, którzy - jak twierdzi Mateusz S. - kazali mu zorganizować "urodziny Hitlera" pod groźbą wyrządzenia kary jego rodzinie. Dodatkowo zapłacili mu także 20 tys. zł - na co wpadła ABW, próbując ustalić, jak na zamkniętą imprezę weszli dziennikarze z Warszawy. Z informacji uzyskanych przez "Rzeczpospolitą" wynika, że prokuratura dysponuje portretem pamięciowym jednego z "inicjatorów" imprezy, o którym wspominał Mateusz S. Od rzekomego spotkania do rozpoczęcia śledztwa minął jednak ponad rok, zapisy z kamer monitoringu z tego dnia zostały skasowane. Reportaż TVN został wyemitowany pod koniec stycznia 2018 roku, choć ukazane w nim wydarzenia miały miejsce 13 maja 2017 r. Choć Mateusz S. w toku śledztwa nie twierdził, że była to prowokacja telewizji, to z jego zeznań wynika także, że ci sami mężczyźni chcieli, by na zorganizowaną imprezę przybyła Anna S., która następnie okazała się być dziennikarką TVN. Z ujawnionych przez dziennik informacji wynikało, że jedną z hipotez śledztwa jest ustalenie, czy cała sytuacja była wynikiem prowokacji służb, mającej na celu zdyskredytowanie środowiska polskich nacjonalistów, a stacja TVN była do prowokacji wykorzystana. Sam Mateusz S. wcześniej nie organizował tego typu imprezy. "Czy ta, filmowa wręcz, wersja zdarzeń może być prawdziwa?" - pyta "Rzeczpospolita". Z ustaleń prokuratury wynika, że zeznania dotyczące otrzymania gotówki przez Mateusza S. zostały zweryfikowane pozytywnie. Nie ma jednak pewności, czy pieniądze otrzymał od nieznanych mężczyzn. - W toku tego postępowania prokurator, dążąc do wszechstronnego wyjaśnienia wszystkich istotnych okoliczności sprawy, przeprowadza kolejne czynności - oszczędnie mówił dziennikarzom prok. Waldemar Łubniewski, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Katowicach.