Rząd spotka się z Międzyzakładowym Komitetem Protestacyjno-Strajkowym, który reprezentuje związkowców ze Śląska. Temat rozmów: m.in. emerytury. Nie będzie jednak mowy o reformie hojnego systemu górników, co obiecał w expose premier, ale o kolejnych przywilejach. Związkowcy żądają m.in. zwiększenia liczby osób uprawnionych do emerytur pomostowych. Jak ustaliła "Rzeczpospolita", powodem eskalacji żądań jest cicha akceptacja rządu, by w górniczych emeryturach nic nie zmieniać. I to mimo iż kosztują one netto (składki wpłacane do ZUS minus wypłacone świadczenia) 6,5 mld zł rocznie i są wyliczane na specjalnych zasadach. W grudniu 2012 r. Ministerstwo Gospodarki wysłało do zarządów kopalń projekt ustawy, z którego wynikało, że rząd przymierza się do wygaszania od 2017 r. odrębnego systemu emerytalnego i ograniczenia już od 2014 r. górniczych przywilejów. Dzięki interwencji związków zawodowych, projekt upadł. Brak zmian i spełnienie dodatkowych żądań oznacza, że będziemy musieli więcej dopłacać do dziurawego ZUS (w tym roku do 49 mld zł), nie ma też szans na niższe podatki.