Według pedagoga, który wraz z żoną zaczął tak uczyć swoje dzieci w 1995 r., obecnie zwolennicy takiego nauczania są w dużo lepszym położeniu niż jeszcze kilka lat temu. Zawdzięczają to przede wszystkim zaangażowaniu kilkorga aktywistów; znaczący wpływ na rozwój edukacji domowej miały zmiany w ustawie o systemie oświaty - wylicza Budajczak. W 2009 r. - kontynuuje pedagog - przestał bowiem obowiązywać zapis o "przywiązaniu dziecka" do państwowej szkoły w obwodzie zamieszkania. Dzięki temu edukatorzy domowi mogą współpracować z placówkami, które mają już w tym względzie doświadczenie - wskazuje. Jak mówi Budajczak, w Polsce wyspecjalizowały się w takiej współpracy niektóre szkoły. Skupiają one nawet po paręset dzieci kształconych przez rodziców; bywa, że jest ich więcej niż uczniów stacjonarnych - zauważa.