Gazeta przypomina, że uchwalona w 1997 r. konstytucja wprowadziła w Polsce system parlamentarno- gabinetowy z rozproszoną władzą, skazanymi na trudną koabitację prezydentem i premierem, finezyjnym mechanizmem wzajemnych ograniczeń i parlamentem odpowiedzialnym za inflację prawa. "Rz" oddaje głos m.in. Lechowi Wałęsie. Były prezydent opowiada się za wprowadzeniem na 20 lat systemu prezydenckiego, "oczywiście z dekretami włącznie, które przechodzą przez parlament. Jednak ten musiałby wtedy pracować częściej, szybciej i sprawniej". Z kolei Andrzej Stankiewicz proponuje: "Pozbądźmy się prezydenta lub premiera". I dodaje: "Nie potrzebujemy ustroju, który zwalnia ich z odpowiedzialności."Dziennikarz przytacza słowa prezydenta Komorowskiego z 2010 roku, kiedy ten mówił, że jego zwycięstwo oznacza "zakończenie kosztownego dla Polski konfliktu na linii prezydent-rząd". To pokazuje, że w Pałacu Prezydenckim panuje przekonanie, że obecny system relacji na szczytach władzy wpisany jest w potencjalny konflikt - czytamy w "Rz". Według Bronisława Komorowskiego można tego konfliktu uniknąć, wybierając prezydenta z obozu rządzącego. "Tylko po co w takim razie nam prezydent? By był współpremierem, realizującym politykę rządu?" - pyta dziennik. Więcej w dzisiejszym wydaniu "Rzeczpospolitej".