Tego wszystkiego można dowiedzieć się, przeglądając oświadczenia majątkowe posłów, które właśnie sejmowi informatycy umieszczają w Internecie. Ponieważ poprzednie składali siedem miesięcy temu, porównując teraz obydwa dokumenty, można zobaczyć, kto się wzbogacił, a kto nie. Z analizy pierwszych 75 oświadczeń wynika, że posłowie najczęściej spłacali kredyty zaciągnięte przed wyborami do Sejmu, odkładali pieniądze na koncie, kupowali auta lub inwestowali w mieszkania. Jerzy Pilczyński stwierdza w komentarzu "Rzeczpospolitej", że choć zasada jawności oświadczeń stoi w kolizji z prawem do prywatności, to jednak przybliża nas do wzorca demokracji. Wyborcom pozwala nie tylko kontrolować swych wybrańców, lecz także poznać ich wizerunek od mało znanej dotychczas strony. Wygląda jednak na to, że nie wszyscy posłowie pojęli wagę tych zmian. Ponad pięćdziesięciu z nich nie złożyło oświadczeń w terminie, za co w myśl ustawy grozi im utrata uposażeń w okresie zwłoki, a także nagrody rocznej. Na pierwszy rzut oka widać też, że wiele oświadczeń wypełniono bardzo niestarannie, żeby nie powiedzieć nierzetelnie. Tak jakby posłowie nie wierzyli, że może ich to wiele kosztować zarówno finansowo, jak i politycznie. Koniec fikcji nastąpi wtedy, kiedy sankcje wobec posłów przewidziane w nowych przepisach będą rzeczywiście wyciągane - uważa komentator "Rzeczpospolitej".