Gdyby wybory odbywały się 10 września, na Prawo i Sprawiedliwość zagłosowałoby 31 proc. badanych. To o 11 pkt proc. więcej niż na drugą w rankingu Platformę Obywatelską (20 proc.). 15 proc. sympatyków ma SLD, a 5 proc. PSL. Żadna inna partia nie weszłaby dziś do Sejmu. "Rzeczpospolita" przypomina, że jeszcze na kilka dni przed decyzją Jarosława Gowina o wyjściu z Platformy, ogłoszoną 9 września, PO miała poparcie 24 proc. ankietowanych (w sondażu Homo Homini dla "Rz" przeprowadzonym 6 i 7 września). Z odejściem z partii byłego ministra sprawiedliwości zbiegł się zauważalny spadek notowań PO, która straciła 4 pkt proc. poparcia. Z grona zwolenników partii Donalda Tuska z dnia na dzień zniknął zatem co szósty wyborca. Tylko w tym roku partia rządząca straciła już co trzeciego wyborcę - zauważa "Rzeczpospolita". "Sytuacja zaczyna być bardzo poważna. Porównanie dzisiejszej PO do późnego SLD jest coraz bardziej zasadne" - uważa Jacek Kloczkowski, politolog z Krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej. "Decyzja byłego ministra sprawiedliwości bardzo komplikuje życie Platformie, bo ta partia ma kłopoty na różnych polach, a tego typu bunt na pokładzie dodatkowo psuje jej wizerunek" - stwierdza Kloczkowski.