Chodzi o raport Rządowego Zespołu Reagowania na Incydenty Komputerowe CERT.GOV.PL, czyli instytucji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo urzędów publicznych w cyberprzestrzeni. Dokument nie pozostawia suchej nitki na urzędnikach PKW odpowiedzialnych za informatyzację. Jak pisze "Rz", z dokumentu wynika, że lekceważyli oni incydenty zagrażające bezpieczeństwu wyborów. PKW nie przyznała się do tej pory, że już 24 września - a więc ponad półtora miesiąca przed głosowaniem - doszło do zainfekowania złośliwym oprogramowaniem jej wewnętrznych serwisów (wybory.kbw.gov.pl oraz poczta.kbw.gov.pl). Do najpoważniejszego zlekceważonego sygnału doszło jednak 10 listopada, a więc sześć dni przed pierwszą turą wyborów samorządowych. W serwisie poświęconym technologiom komputerowym ZaufanaTrzeciaStrona.pl pojawiła się informacja o "publicznej dostępności serwera testowego systemu PKW". CERT przekazał PKW ostrzeżenie. Według ekspertów jeszcze przed głosowaniem w sieci dostępne były tak istotne dane jak struktura baz danych PKW czy też składnia zapytań SQL. czyli języka użytego do stworzenia bazy oraz do umieszczania i pobierania z niej danych. To informacje bezcenne dla hakerów. "Rzeczpospolita" informuje, że CERT skontaktował się z PKW dzień po głosowaniu, gdy pojawiły się problemy z liczeniem głosów. Jednak odpowiedzialny za informatykę w PKW dyrektor Romuald Drapiński uspokajał, że wszystkie kłopoty rozwiąże samodzielnie.