Jak czytamy w gazecie, członkowie komisji wyborczych, którzy weryfikują listy poparcia dla kandydatów, odnajdują na nich sfałszowane podpisy osób zmarłych lub niefigurujących w spisie wyborców, skopiowane na ksero (nie zaś złożone osobiście), a nawet... swoje własne, choć zaklinają się, że ich nie składali. Tak zdarzyło się w dużych ośrodkach - w Warszawie, Olsztynie czy Szczecinie, jak i w mniejszych, w Zgierzu i Chojnicach. Część spraw już wyjaśniają prokuratorzy. Według ekspertów przyczyną takich oszustw są trudności w zbieraniu podpisów. Polacy składają je na listach niechętnie. Brakuje też osób, które zajmą się zbieraniem podpisów. "Osoby, które się tego podejmą, wypisują sobie dane z różnych miejsc, kradną je albo wykorzystują stare z poprzednich wyborów i nie biorą pod uwagę, że w międzyczasie ktoś mógł umrzeć czy się wyprowadzić" - mówi "Rzeczypospolitej" politolog Jarosław Flis. Wybory samorządowe odbędą się 16 listopada. Komitety do 7 października mogły zgłaszać kandydatów na radnych.