Jedną z błyskawicznie procedowanych w styczniu zmian w kodeksie wyborczym była likwidacja dwóch komisji, które powoływano na ubiegłoroczne, jesienne wybory samorządowe. Pierwsza z komisji zajmowała się przeprowadzaniem wyborów, druga - liczeniem głosów. Jak czytamy w "Rzeczpospolitej" - PiS porzuca w ten sposób rozwiązania, o których mówił Jarosław Kaczyński podczas kongresu Zjednoczonej Prawicy w Przysusze w lipcu 2017 roku, a które miały "utrudnić fałszowanie wyborów". O ile - jak przypomina dziennik - przezroczyste urny do kodeksu wyborczego wpisała jeszcze Platforma Obywatelska, tak z pozostałych zamian postulowanych przez prezesa, PiS zaczęło się wycofywać. Już w czerwcu ubiegłego roku wycofano się transmitowania przebiegu głosowania w lokalach wyborczych "na żywo" ze względu na wprowadzenie RODO, czyli unijnych przepisów chroniących prywatność. Ze względu na naruszenie tajności głosowania pomysł ten krytykowali także konstytucjonaliści, a także szef PKW Wojciech Hermeliński, który dodatkowo wskazywał na problemy z terminowym zakupem wystarczającej ilości kamer. Dwie komisje, o których wspominał Kaczyński, także okazały się rozwiązaniem niepraktycznym i - jak pisał w wtedy Hermeliński - powodowało błędy w protokołach wyborczych. "Problematyczne było przekazywanie dokumentów pomiędzy obwodową komisją wyborczą ds. przeprowadzenia głosowania w obwodzie a obwodową komisją wyborczą ds. ustalenia wyników głosowania (...) Duża część komisji nie przeliczyła otrzymanych przed rozpoczęciem głosowania kart do głosowania, co powodowało późniejszą niemożność prawidłowego ustalenia wyników głosowania. Występowały także trudności w porozumieniu się pomiędzy członkami poszczególnych komisji" - napisał Hermeliński. Jak twierdzi posłanka PiS Anna Kwiecień w rozmowie z "Rzeczpospolitą" - recepta Kaczyńskiego na walkę z fałszerstwami wyborczymi nie była błędna. "Choć podwójne komisje wyborcze znikają z kodeksu, zostawiamy je przy ogólnokrajowych wyborach samorządowych. Są one bowiem najbardziej skomplikowane i podatne na nadużycia" - stwierdziła w rozmowie z dziennikiem. Z ustaleń dziennika wynika, że z kodeksu ma zniknąć jeszcze kilka innych pomysłów Kaczyńskiego np. tworzenie obwodowych komisji przez komisarzy wyborczych, a nie jak przed nowelizacją z 2018 r. przez wójtów i włodarzy miast. To także - jak pisał szef PKW - nie sprawdziło się w praktyce. Więcej w "Rzeczpospolitej.