Od trzech miesięcy krakowscy prokuratorzy badający wypadek premier Beaty Szydło bez skutku szukają kluczowych świadków - kierowcy i pasażera auta, które stało za seicento Sebastiana K., domniemanego sprawcy wypadku. "Sytuacja, z jaką się spotkaliśmy w tym śledztwie, zwróciła uwagę na istnienie luki prawnej w zakresie obowiązku zeznawania świadków" - mówi "Rzeczpospolitej" Krzysztof Dratwa z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Dziś taki anonimowy świadek jest bezkarny bo kodeks postępowania karnego nie przewiduje żadnych dolegliwości za niezgłoszenie się do organów ścigania. "Taka postawa sprawia, że wiedza prokuratury na temat przebiegu zdarzenia i jego okoliczności nie jest kompletna i nie pozwala na zrealizowanie zasady prawdy materialnej" - dodaje prokurator Dratwa. Jak zauważa "Rzeczpospolita", z tego powodu nie rozwiązano np. sprawy zaginięcia Iwony Wieczorek z Sopotu. Według kodeksu postępowania karnego (art. 177) osoba wezwana jako świadek musi stawić się i złożyć zeznanie - gdy tego nie zrobi, grozi jej do 10 tys. zł kary i przymusowe doprowadzenie, a w razie uporczywego uchylania się od zeznań nawet areszt do 30 dni. Czy sugerowane przez śledczych rozwiązania powinny dotyczyć wszystkich spraw? - pyta gazeta. Według prok. Dratwy - nie, a skorzystanie z takiej procedury powinno mieć wyjątkowy charakter. Prokurator proponuje objąć nią śledztwa przeciwko interesowi RP, pozostające w szczególnym zainteresowaniu opinii publicznej i dotyczące zbrodni ze szczególnym okrucieństwem. Jego zdaniem jeśli taki świadek celowo nie chciałby się stawić i zeznawać, to prokurator mógłby nałożyć na niego 20 tys. zł kary, a w skrajnych przypadkach - do 30 dni aresztu.