Gazeta podaje przykład Stargardu Szczecińskiego, gdzie w Szkole Podstawowej nr 8 obowiązkowe zajęcia dla pięcioletnich zerówkowiczów zaczynają się o godz. 6.30. Dla części dzieci, które do szkoły dojeżdżają z innych miejscowości, oznacza to pobudkę kilka minut po 5 rano. Rodzice są wściekli. Sprawę opisał lokalny "Głos Szczeciński". "Dyrektor stargardzkiego wydziału edukacji mówi wprost, że dzieci muszą się przemęczyć, bo reforma obniżająca wiek szkolny wymusiła na szkołach zwiększenie liczby klas pierwszych, a ponieważ mają one określoną liczbę sal lekcyjnych, muszą pracować w systemie zmianowym" - czytamy w "Rz". Gazeta zaznacza, że to niejedyna taka sytuacja i coraz więcej rodziców skarży się na warunki, w jakich uczą się dzieci. Niektórzy zerówkowicze mają lekcje na przemian - raz rano, raz po południu. Są szkoły, w których część dzieci zaczyna zajęcia o godzinie 7.15, a pozostałe przychodzą na 14. Dyrektorzy placówek, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita", przyznają, że dzieci płacą cenę za upór polityków, którzy zdecydowali się na wypchnięcie sześciolatków ze szkół. Szkoły nie są przygotowane na sześciolatków! Jak jest u was?