W krakowskiej komendzie wrze. Wszyscy się zastanawiają, jakie tajemnice mogli posiąść więźniowie, którzy przez kilka miesięcy swobodnie poruszali się po budynku. Wpuściło ich szefostwo policji, zatrudniając w ramach resocjalizacji do czynności porządkowych. Do takiej pracy załapał się nawet gangster skazany za zabójstwo - czytamy w "Rzeczpospolitej". Gazeta nie owija w bawełnę i pomysł resocjalizacji w komendzie nazywa "skandalem". Zwłaszcza, że w trakcie pracy więźniów w szatni znaleziono: pendrive’y i telefony komórkowe oraz 50 sztuk naboi! Co więcej, jeden z resocjalizowanych więźniów w czasie pracy w komendzie był pod wpływem narkotyków. Rzecznik krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska przyznaje, że w tej sprawie wszczęto śledztwo. Podejrzewa się również, że mogło dojść do niedopełnienia obowiązków w zakresie nadzoru nad więźniami. Jak pisze "Rzeczpospolita", konsekwencje są trudne do przewidzenia. Zagrożone są nie tylko policyjne akcje, ale też bezpieczeństwo funkcjonariuszy. Zwłaszcza, że policjanci rozmawiając o sprawach zawodowych często nie mieli świadomości, że przysłuchują im się kryminaliści. Rozmówca gazety wspomina, jak jeden z jego kolegów osłupiał, gdy stanął twarzą w twarz z bandytą, którego pamiętał z jednego z brutalnych gangów zabijających właścicieli kantorów (tzw. gang kantorowców). Małopolski komendant policji nadinspektor Mariusz Dąbek bagatelizuje problem. "Jestem spokojny. Do stref, gdzie są kluczowe wydziały skazani nie mogli wejść, bo system ich nie wpuści, trzeba mieć identyfikatory. (...) Program trwa od lat, jest ogólnopolski i się sprawdza. Ryzyko zawsze jest, w końcu to przestępcy" - komentuje, wyrażając jednak zdziwienie, że wśród delegowanych przez Służbę Więzienną skazanych był członek gangu kantorowców. Mniej spokojni są funkcjonariusze. Jak twierdzą, na jednym z pendrive’ów miały być dane policjanta Centralnego Biura Śledczego Policji. Ponoć CBŚP w pośpiechu wymienia rejestracje samochodów swoich funkcjonariuszy, by ich nie "spalić". W telefonach więźniów miały być również zdjęcia tabliczek przy drzwiach, na których widniał wizerunek i nazwisko policjantów oraz numery rejestracyjne policyjnych samochodów. Co więcej, obok komendy mieści się budynek Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Więźniowie mogli bez problemu spisać numery rejestracyjne samochodów funkcjonariuszy ABW.