We wtorkowym wydaniu "Rzeczpospolita" przypomina, że biznesmen cztery lata temu został skazany na 2,5 roku więzienia za zorganizowanie afery taśmowej - czyli zlecenie podsłuchów VIP-ów w warszawskich restauracjach. "Już po zamknięciu głównego śledztwa na światło dzienne za sprawą prawicowych mediów i TVP wyszły nowe nagrania z potajemnie utrwalanych rozmów, które według prokuratury miał zlecać właśnie Falenta. Sprawę nazwano tzw. małą aferą taśmową, a dotyczące jej śledztwo jest bliskie końca" - wskazano w artykule. Dziennik informuje, że niedawno do prokuratury wpłynęła przesądzająca opinia. "Biegli uznali, że w czasie popełniania zarzucanych czynów (rzekomego zlecenia nagrywania polityków i VIP-ów - red.) Marek F. był w pełni poczytalny. Nie rozpoznano u niego choroby psychicznej ani innego stanu, który znosiłby albo ograniczał zdolność rozpoznania znaczenia czynów oraz pokierowania swoim postępowaniem" - powiedział "Rzeczpospolitej" Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, gdzie toczy się śledztwo w sprawie tzw. małej afery taśmowej. "Podejrzany może brać udział w postępowaniu sądowym oraz prowadzić obronę w sposób samodzielny i rozsądny" - zaznacza prokurator Saduś.