Przepis umożliwiający szybkie odebranie dziecka "w razie bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia w związku z przemocą w rodzinie" wprowadzono w 2010 r. W 2011 r. odebrano w tym trybie 474 dzieci w 2012 r. - 500, w 2013 r. - 571, a w 2014 r. - aż 1359. Skąd taki skok? Zdaniem Ministerstwa Pracy zmieniła się świadomość społeczna. "Zgłoszeń nie dokonują już tylko same osoby doświadczające przemocy w rodzinie, ale również sąsiedzi, do których docierają niepokojące sygnały" - sugeruje ministerstwo. Resort podkreśla, że większa liczba interwencji to nie powód do niepokoju. Bardziej sceptyczny jest mec. Bartosz Lewandowski z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, które monitoruje sprawy sądowe dotyczące ograniczenia władzy rodzicielskiej. "Na wzrost liczby odebranych dzieci mogło mieć wpływ wiele czynników. Bywa, że pracowników socjalnych złośliwie zawiadamiają sąsiedzi. Bardzo często taka broń wykorzystywana jest w sprawach rozwodowych. Poza tym mam wrażenie, że pracownicy socjalni coraz częściej nadgorliwie podchodzą do kwestii biedy" - wylicza mec. Lewandowski. Więcej na rp.pl.