"Rz" pisze o kulisach śledztwa Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Postępowanie trwa od grudnia 2017 r. "Jest prowadzone w sprawie podrobienia dokumentów w postaci zawiadomień o podejrzeniu przestępstw przez funkcjonariuszy z Komendy Stołecznej Policji - poprzez podrobienie podpisów i rzekomych autorów, użycie ich jako autentycznych i przesłanie do kilku instytucji" - gazeta cytuje rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasza Łapczyńskiego. Gazeta informuje, że inny wątek dotyczy "zawiadomienia organów o niepopełnionym przestępstwie i fałszywego oskarżenia o popełnianie szeregu przestępstw". Afera wstrząsnęła stołeczną policją w 2017 r. Jak pisze gazeta, z doniesień "wynikało, że w komendzie dochodzi do korupcji, nadużyć finansowych i molestowania seksualnego". "Dziś wiadomo, że autor doniesień działał z rozmachem. Podrobił też podpisy i pisma rzekomo wychodzące z Biura Spraw Wewnętrznych KGP i MSWiA" - informuje "Rz". By ustalić autora fałszywych donosów, śledczy sięgnęli po nadzwyczajne środki. "Na polecenie prokuratora pobierane są odciski palców, ślady DNA i próbki pisma ręcznego od blisko 300 policjantów, głównie z Komendy Stołecznej" - czytamy. "Rz" cytuje dr Cezarego Tatarczuka, eksperta w dziedzinie bezpieczeństwa, który stwierdził, że takie śledztwo trzeba przeprowadzić, jednak "z jakim efektem i czy wartym takiego zachodu i kosztów - mam wątpliwości". "To nie odstraszy naśladowców, anonimy były, są i będą pisane. Najwyżej nie będą się podpisywać" - twierdzi Tatarczuk.