- To kompromitacja ABW. Przecież oni zajmują się ochroną kontrwywiadowczą. Powinni się dowiedzieć, że jest lokal, w którym założony jest stały podsłuch - mówi "Rzeczpospolitej" wysokiej rangi funkcjonariusz innej specsłużby. Agencja przekonuje, że nie jest jej zadaniem zabezpieczanie prywatnych kolacji ministrów. "Za ochronę VIP-ów odpowiada Biuro Ochrony Rządu" - przekonuje wysokiej rangi oficer ABW. "Podejrzewamy, że to właśnie funkcjonariusze BOR rejestrowali te spotkania. W ostatnich miesiącach cofnęliśmy części borowców poświadczenia bezpieczeństwa, uprawniające do dostępu do tajemnic państwowych. Sienkiewicz usunął ich ze służby. To może być zemsta" - dodaje. Podobnie myślą Bartłomiej Sienkiewicz i Paweł Graś, który również ma być bohaterem jednej z taśm. "To bunt części służb specjalnych" - mówi "Rz" współpracownik Grasia. "Chodzi o dymisję Sienkiewicza, który przeprowadza zmiany w specsłużbach, czym narusza ich interesy". Gazeta zauważa, że "wśród polityków żywe są przypuszczenia, że afera podsłuchowa to odsiecz dla Aleksandra Kwaśniewskiego ze strony części służb. W tym tygodniu miały się decydować losy komisji śledczej w sprawie majątku byłego prezydenta. W tej sytuacji to sprawa nieaktualna" - podkreśla "Rzeczpospolita". Powracają także oskarżenia pod adresem byłego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, kojarzonego z Grzegorzem Schetyną. "Nie wykluczałbym, że to ten duet stoi za taśmami" - mówi "Rz" konstytucyjny minister rządu, zwracając przy tym uwagę na związki Schetyny i Bondaryka z Pałacem Prezydenckim.Tygodnik "Wprost" sugeruje, że zlecenie nagrywania mogli wydać prywatni biznesmeni, którym rząd nadepnął na odcisk.Więcej na ten temat - na stronach "Rzeczpospolitej"