Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski stawił się w poniedziałek na przesłuchanie w Prokuraturze Regionalnej w Szczecinie w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym ujawniania osobom nieuprawnionym informacji z prowadzonych postępowań karnych. Chodzi o sprawę smsów m.in. Michała Domaradzkiego i prok. Ewy Wrzosek. Zarówno przed przesłuchaniem, jak i po nim w rozmowie z dziennikarzami podtrzymał swoją opinię, że śledztwo ma kontekst polityczny. "Nie kryją się za tym konkretne argumenty" Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie Marcin Lorenc podkreślił, że nie może ujawniać, co było przedmiotem przesłuchania ani jakie okoliczności były wyjaśniane. Odnosząc się do słów o politycznym podłożu śledztwa powiedział, że "pan prezydent Trzaskowski jest politykiem, uprawia politykę" i stwierdził, iż nie znalazł "niczego, co by stało za określeniem, że śledztwo jest polityczne". - Odbieram to tylko w charakterze uprawiania polityki, nie usłyszałem bowiem, by zostały przedstawione jakiekolwiek okoliczności, dowody, przesłanki wskazujące na to, że to śledztwo robione jest - mówiąc kolokwialnie - na jakieś zapotrzebowanie, z inspiracji, w oparciu o podrobione, przerobione dowody - bo i takie informacje były przekazywane medialnie. Nie usłyszałem z ust pana Trzaskowskiego jakichkolwiek konkretnych informacji, które mogłyby wskazywać na - tak można to chyba rozumieć - nadużycia - mówił rzecznik prokuratury. Podkreślił, że odbiera to "jako wypowiedź polityka, który uprawia politykę i ma prawo do własnych komentarzy", a nie kryją się za tym żadne konkretne argumenty. Trzaskowski: Niepokoi mnie ujawnienie tych smsów Prezydent Warszawy po przesłuchaniu przekazał dziennikarzom, że zaniepokoiło go, iż treść smsów prezydenta miasta z dyrektorem bezpieczeństwa, która z natury jest wrażliwa, została ujawniona. - Czy teraz każda moja wymiana smsów z ludźmi odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo w mieście będzie podawana do opinii publicznej? - pytał. Prok. Lorenc przypomniał, że w komunikacie prokuratury opublikowanym 1 grudnia br. wskazane zostały treści niektórych rozmów, zabezpieczone w toku śledztwa. Zaznaczył, że komunikat był "odpowiedzią na to, co się działo w mediach, czyli na te wszystkie rewelacje dotyczące śledztwa". - Uznaliśmy, że najrozsądniejszym, najbardziej celowym rozwiązaniem będzie wskazanie, czym m.in. prokurator dysponuje, aby każdy mógł ocenić, czy jest to faktycznie przekazywanie informacji czy nie, i w jaki sposób. Na tyle, na ile mogliśmy - przekazaliśmy to. Nie po to, żeby budzić jakąś burzę medialną czy niepotrzebne zainteresowanie, ale właśnie była to nasza odpowiedź na zainteresowanie medialne tą sprawą - mówił rzecznik. Wniosek o uchylenie immunitetów Na polecenie Prokuratury Regionalnej w Szczecinie 30 listopada br. zatrzymany przez CBA został szef Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego stołecznego ratusza Michał Domaradzki. Postawiono mu zarzuty w śledztwie dotyczącym ujawniania informacji niejawnych. Prokuratura skierowała też do Sądu Najwyższego wnioski o uchylenie immunitetów dwóm warszawskim prokuratorkom: Ewie Wrzosek i Małgorzacie M. Śledczy chcą postawić im zarzuty przekazania osobom nieuprawnionym, m.in. Michałowi Domaradzkiemu, informacji z toczącego się postępowania i niedopełniania obowiązków. Obie zawieszono na pół roku. Ewa Wrzosek: To próba wyeliminowania mnie z opinii publicznej Według prokuratury, tłem tych zarzutów była kampania prezydencka w 2020 r. oraz dwa wypadki warszawskich autobusów, które miały miejsce w tym czasie. Zdaniem śledczych, Michał Domaradzki wykorzystując swoją znajomość z prokurator Wrzosek miał oczekiwać, że śledcza poinformuje go o ustaleniach postępowania w sprawie wypadku. Prokuratura ujawniła też fragmenty korespondencji elektronicznej między prokuratorkami i urzędnikiem. Według szczecińskiej prokuratury Wrzosek - nie mając bezpośredniego dostępu do sprawy - uzyskiwała informacje o postępowaniu od swojej znajomej prokurator M. i przekazywała je Domaradzkiemu. Prokurator Wrzosek zaprzeczyła treściom korespondencji opublikowanym przez szczecińską prokuraturę wskazując, że "to już nie jest tylko próba zastraszania", ale "próba wyeliminowania" jej z opinii publicznej i "zamknięcia jej ust", aby nie krytykowała "prokuratury Zbigniewa Ziobro". Dodała, że jej telefon był inwigilowany przy użyciu systemu Pegasus, który umożliwia manipulowanie treściami znajdującymi się w urządzeniach elektronicznych.