Podczas środowego protestu Strajku Kobiet pod Sejmem, wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty (Lewica) miał zostać zatrzymany przez policję, popchnięty na maskę samochodu i uderzony w plecy. W czwartek rano rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak przekazał, że to Czarzasty był "stroną atakującą", a policjant, który interweniował w jego sprawie doznał kontuzji uda. Ciarka zapytany w Polsat News o to zdarzenie odparł, że nie zamierza "być sędzią w tej sprawie, zaś sytuacja badana jest przez wydział kontroli". - Nie wierzę, że pan wicemarszałek popchnął funkcjonariusza celowo, ale również nie wierzę, że policjant doznał urazu uda sam z siebie - skwitował. Na pytanie o to, ilu było policjantów ubranych po cywilnemu i dlaczego ich wysłano, odpowiedział, że nie może tego ujawnić. Dodał, że media pokazują sytuacje wyrwane z kontekstu. - Jak się ogląda na żywo, widzi się całość, ale po czasie w telewizji pokazuje się jedynie urywki, z których wynika, że to policjanci atakowali. Prawda jest taka, że najpierw podszedł młody mężczyzna i zaczął bić funkcjonariuszy i wtedy właśnie zareagowali policjanci ubrani po cywilnemu. Naszym zadaniem jest wyłapywać agresorów. Nie widzę nic złego w okrzykach nawołujących rząd do podjęcia określonych działań, bo taka jest demokracja, natomiast nie godzimy się na agresywne zachowania - podkreślił. Jak dodał, pałki teleskopowe, których mieli używać policjanci ubrani po cywilnemu nie były używane w celu atakowania protestujących. - Nie ferujmy wyroków. Widziałem, jak atakowano policjantów. Pałki było częściej widać w rękach policjantów, a nie w użyciu - wytłumaczył.