Decyzję szefa MON o powołaniu Misiewicza do rady nadzorczej PGZ komentowali w "Faktach po Faktach" Ryszard Kalisz oraz Ludwik Dorn. - Minister Macierewicz wepchnął tam zaufanego człowieka - powiedział Dorn. Dodał, że na Misiewicza "macha ręką". - Skandaliczna jest wypowiedź ministra, że jest to jego osobisty przedstawiciel w zarządzie PGZ i że spółek skarbu państwa podlegających MON nie obowiązują przepisy ustaw - powiedział z kolei Kalisz. Podkreślił w TVN24, że "mamy do czynienia z sytuacjami po pierwsze naruszającymi prawo, a po drugie nieprzyzwoitymi". Dodał, że "nie wiadomo, jakie w ogóle wykształcenie ma Misiewicz". W trakcie rozmowy TVN24 połączyło się telefonicznie z rzecznikiem MON. Zapytano go bezpośrednio o jego kompetencje i wykształcenie, które pozwalają na powołanie go do rady nadzorczej PGZ. Misiewicz powiedział, że "jeżeli chodzi o doświadczenie to od 10 lat współpracuje z ministrem Antonim Macierewiczem". Wskazał też, że w PGZ nie ma obowiązku ukończenia kursu dla członków rad nadzorczych. Na pytanie prowadzącego o swoje wykształcenie, odpowiedział krótko: "Kończę studia licencjackie". Obecny w studiu socjolog prof. Paweł Śpiewak zaskoczony był tym, że 26-letni Misiewicz już od 10 lat współpracuje z szefem MON. - Czyli on musiał być jeszcze w gimnazjum, kiedy zaczynał współpracę z obecnym ministrem obrony. Imponująca kariera polityczna i można mu pogratulować - stwierdził.