Jak poinformował PAP prowadzący postępowanie wyjaśniające ws. sędziego Milewskiego rzecznik dyscyplinarny dla sędziów przy Krajowej Radzie Sądownictwa Marek Hibner, biegli ds. fonoskopii przesłali mu niedawno swą ekspertyzę.- Wynika z niej, że nagranie, jakie przekazała nam gazeta, nie było oryginałem i dlatego nie mogli wypowiedzieć się stanowczo, czy nie było przy nim manipulacji. Ustaliłem, kto ma oryginał, ale mam kłopoty z jego procesowym uzyskaniem, bo ta osoba najpierw oferowała, że przekaże biegłym swój komputer, ale potem tego odmówiła, a teraz nie mogę się z nią skontaktować - powiedział w rozmowie z PAP sędzia Hibner. Osobą tą jest Paweł Miter z Wrocławia. Nie jest tajemnicą, że to on podawał się za pracownika kancelarii premiera, gdy dzwonił do sędziego Milewskiego, z którym rozmawiał na temat posiedzenia w sprawie aresztu dla szefa Amber Gold (ta rozmowa stała się przyczyną odwołania Milewskiego z funkcji prezesa sądu w Gdańsku i zajęcia się sprawą przez rzecznika dyscyplinarnego). Miter przekazał nagranie "Gazecie Polskiej Codziennie", która materiał opublikowała.- W ramach działalności rzecznika dyscyplinarnego ja nie mogę zlecić policji, aby zażądała od tej osoby wydania komputera. To nie jest postępowanie karne, więc muszę negocjować. Negocjacje są trudne - podkreślił Hibner. - Nie zgadzam się, że sędzia Hibner ma utrudniony kontakt ze mną. Trwa ten kontakt od kilku dni. Pan sędzia wysłał mi maila z prośbą, czy mogę przekazać mu to nagranie. Zgodziłem się, ale tak, jak był skory do wyjazdu do sędziego Milewskiego do Gdańska, ja go zaprosiłem do siebie do Wrocławia. Nie widzę powodu, żeby jechać na swój koszt do Warszawy. Powiedziałem: proszę przyjechać, ja swój laptop udostępnię. Ale zaznaczyłem, że mam wymóg czasowy: laptop jest mi potrzebny do pracy. Sędzia nie dał mi tej gwarancji - stwierdził w rozmowie z INTERIA.PL Paweł Miter. Od tego, co wyniknie z opinii biegłych, jeśli dostaną oni do badania oryginalne nagranie rozmowy z Milewskim, zależy, czy zostanie wszczęte postępowanie dyscyplinarne przeciw Milewskiemu, czy też rzecznik tego odmówi. - Na razie wiadomo, że sprawa przeciągnie się w czasie - dodał Hibner. Od czasu ujawnienia sprawy sędzia Milewski twierdzi, że nagranie jego rozmowy z osobą podszywającą się pod pracownika KPRM zostało zmanipulowane. Z tej też przyczyny rzecznik zlecił biegłym ekspertyzę fonoskopijną nagrania. - Nagranie nie jest zmanipulowane - twierdzi Miter. Zawiadomienia do prokuratury: o przekroczeniu przez Milewskiego obowiązków złożyli prawicowi politycy, zaś o prowokacji i płatnej protekcji (czyli powoływaniu się na wpływy w instytucjach państwowych przez osobę podającą się za pracownika KPRM) prokuraturę zawiadomił sam Milewski. Śledztwo wszczęto, prowadzi je prokuratura w Zielonej Górze. Milewski został tam już przesłuchany jako świadek. - Nie mam nic do ukrycia. Proszę pisać o mnie z imienia i nazwiska, nie wstydzę się go - powiedział w rozmowie z INTERIA.PL Miter.