Gazeta ustaliła, że Misiak w kwietniu ubiegłego roku poleciał z oficjalną delegacją Senatu do Kataru i Arabii Saudyjskiej. Towarzyszyła mu Ewa Mandziou - prywatnie jego narzeczona, która nie musiała płacić za przelot rządowym samolotem. W pięciodniową podróż w towarzystwie Marszałka Bogdana Borusewicza Ewa Mandziou poleciała oficjalnie jako przedstawicielka firmy Work Service, w której sama pracuje i której współwłaścicielem jest jej narzeczony senator Misiak. Według "Dziennika", narzeczona senatora nie musiała płacić za przelot samolotem rządowym, bo została zgłoszona jako członek misji biznesowej wysłanej przez Krajową Izbę Gospodarczą. Partnerka senatora musiała opłacić jedynie koszty pobytu na Bliskim Wschodzie. A bilety lotnicze do Kataru czy Arabii Saudyjskiej nie należą do najtańszych - przelot do Rijadu kosztuje ok. 3,5 tys. zł, a do Ad-Dauhy, stolicy Kataru, aż 7,5 tys. złotych. Ewa Mandziou poleciała samolotem rządowym na Bliski Wschód, choć jej nazwisko nie widnieje na liście uczestników misji gospodarczej, którą "Dziennik" otrzymał z KiG. Ale jej dane znajdują się jednak na identycznej liście sporządzonej w Kancelarii Senatu. - Najprawdopodobniej zgłosiła się na wyjazd w późniejszym czasie - usłyszał "Dziennik" w biurach KIG. Jak twierdzą uczestnicy bliskowschodniej delegacji, narzeczona senatora o mało nie wywołała skandalu w Arabii Saudyjskiej. - Miejscowa izba gospodarcza podejmowała członków polskiej delegacji. Kobiety dostały wskazówkę, aby ze względu na obowiązujące tam zasady, ubrać się po "samą szyję". Pani Ewa na kolację przyszła bardzo wydekoltowana. Po interwencji pracownicy Kancelarii Senatu wróciła do hotelu, aby się przebrać - mówi "Dziennikowi" uczestnik senackiego wyjazdu. Według innych rozmówców gazety narzeczona senatora Tomasz Misiaka brała również udział w niektórych punktach wizyty, które były przeznaczone jedynie dla parlamentarzystów.