W lutym, gdy zapadł wyrok unijnego sądu, ministerstwo rolnictwa pomyliło instytucje europejskie: unijny Sąd Pierwszej Instancji z Trybunałem Sprawiedliwości UE - i stwierdziło, że wyrok jest ostateczny. Urzędnicy zrozumieli swój błąd dopiero po interwencji reporterów RMF FM. Teraz zaś zaskarżyli wyrok. - Skarga właśnie wpłynęła - przyznał Ireneusz Kolowca z biura prasowego Trybunału Sprawiedliwości UE w rozmowie z korespondentką radia RMF. Sprawa dotyczy 2006 roku, gdy Komisja Europejska stwierdziła, że unijny system komputerowych map gruntów nie działa w Polsce, jak należy, a właśnie w oparciu o ten system przyznawane są rolnikom dopłaty bezpośrednie. Polska zaskarżyła decyzję Komisji Europejskiej, ale 26 lutego tego roku Sąd Pierwszej Instancji oddalił tę skargę. Gdy rząd zrozumiał, że może się odwołać, złożył kolejną skargę, która wpłynęła do Trybunału Sprawiedliwości UE dosłownie w ostatniej chwili przed upływem terminu. Polskie władze wykazały w piśmie błędy, które popełnił, ich zdaniem, unijny sąd, wydając 27 lutego niekorzystny dla naszego kraju wyrok. Władze nie mogły już kwestionować samej decyzji Komisji Europejskiej o odebraniu pieniędzy - zaskarżyć można było tylko procedurę prawną Sądu. Teraz trzeba będzie czekać około 15 miesięcy na wyrok, bo tyle średnio trwa postępowanie odwoławcze przed Trybunałem. Wyrok będzie ostateczny - podobnie jak np. wyrok Sądu Najwyższego w Polsce. Jeżeli wygramy - a już kiedyś w podobnej sprawie wygrała Grecja - to Komisja Europejska będzie musiała zwrócić nam 93 mln euro, które nam już odebrała. Rząd złożył także jeszcze jedną skargę w sprawie pieniędzy na rolnictwo. Zaskarżył decyzję KE z 26 lutego o odebraniu Polsce 35 mln euro na rolnictwo z powodu nierzetelnego wypłacania rolnikom wcześniejszych emerytur. Rozpatrywanie tej skargi przez unijny sąd potrwa dłużej, bo około 20 miesięcy. Od tego wyroku będzie jeszcze przysługiwało odwołanie do Trybunału.