Rząd przyjął dziś projekt, przewidujący zakaz produkcji i handlu produktami, które mogą być używane jak środki odurzające lub substancje psychotropowe. W przypadku uzasadnionego podejrzenia, że produkt stwarza zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, inspektor sanitarny będzie mógł wstrzymać jego wytwarzanie lub wprowadzanie do obrotu albo nakazać wycofanie z handlu na okres do 18 miesięcy. Co na to "handlarze śmiercią"? - Sądzę, że przygotowaliśmy projekt bardzo restrykcyjny, ostry jak brzytwa i chyba skuteczny - mówił premier po posiedzeniu rządu. Dodał także, że spodziewa się "kontrofensywy ze strony świata producentów i handlarzy tą chorobą i śmiercią, bo tak można przecież ich nazwać". Inspektor będzie mógł nakazać zaprzestanie prowadzenia działalności w obiektach służących wytwarzaniu lub wprowadzaniu podejrzanego produktu do obrotu - czyli np. zamknąć sklep lub hurtownię. Za złamanie zakazu produkcji i wprowadzania do obrotu produktów, które mogą być używane jak środki odurzające lub substancje psychotropowe, będzie nakładana kara w wysokości od 20 tys. zł do nawet 1 mln zł. Sklepy będą nadal zamknięte W ramach prowadzonej przez Sanepid i policję akcji przeciw obrotowi dopalaczami zamknięto ponad 970 sklepów. Decyzji Głównego Inspektora Sanitarnego o zamknięciu nie udało się jeszcze dostarczyć do blisko 130 podmiotów handlujących dopalaczami. Policja apeluje, by informować ją o wszelkich próbach sprzedaży. W województwie pomorskim pojawiły się plakaty ostrzegające przed zażywaniem dopalaczy. Premier Donald Tusk powiedział, że akcja policji, GIS i ministerstwa zdrowia, której efektem było zamknięcie sklepów z dopalaczami, nie była jednorazowym wydarzeniem. Dodał, że nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii umożliwi stałą ich kontrolę. Spotkał się także z prezydentem Bronisławem Komorowskim oraz marszałkami Sejmu i Senatu - Grzegorzem Schetyną i Bogdanem Borusewiczem, by ustalić "szybkie procedowanie" tej sprawy. Nakłonić KE do penalizacji obrotu dopalaczami Tusk zapowiedział także, że skieruje list do przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso, w którym wezwie KE do wprowadzenia przepisów penalizujących sprzedaż dopalaczy. List ma zostać wysłany w środę, natomiast w przyszły poniedziałek Tusk spotka się z przewodniczącym Komisji Europejskiej w Warszawie. Tusk ocenił, że sprawa dopalaczy "nie jest tylko problemem Polski", ale "ma charakter globalny". Będzie więc - jak powiedział - zachęcał Komisję Europejską, by przygotowała "tak szybko jak to możliwe" zestaw przepisów i reguł, penalizujących dopalacze. Tymczasem Komisja zdrowia i środowiska w Parlamencie Europejskim zwróciła się do Komisji Europejskiej o zajęcie się problemem dopalaczy w UE. Własny projekt ustawy przedstawiło także PiS. Jarosław Kaczyński powiedział, że za handel dopalaczami powinna grozić kara od pięciu do 15 lat więzienia. Popularne dopalacze Dopalacze to substancje psychoaktywne, które mogą działać podobnie do narkotyków; można je było dotąd legalnie kupić w Polsce. Były sprzedawane m.in. jako przedmioty kolekcjonerskie lub nawozy do roślin. Nie ma dokładnej statystki zatruć dopalaczami, w szpitalach kwalifikowane są one jako tzw. inne zatrucia. Przeciwni zakazowi handlu dopalaczami są eksperci, zrzeszeni w Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej. W liście otwartym do minister zdrowia Ewy Kopacz piszą, że popularność dopalaczy to skutek restrykcyjnych przepisów zabraniających posiadania nawet najmniejszych ilości narkotyków. Podkreślają, że wśród prawie 9 tys. osób, skazywanych co roku za posiadanie narkotyków, niewielu jest dealerów - ścigani są przede wszystkim ludzie młodzi, okazjonalni użytkownicy narkotyków.