Jak wyjaśnił Gosiewski, rząd zdecydował o przyznaniu 19 rent specjalnych w wysokości od 700 zł do 1,5 tys. zł. Otrzyma je sześcioro dzieci, które w wyniku wypadku we Francji zostały osierocone, oraz 13 osób dorosłych. Dzieci będą dostawać renty do 18. lub 25. roku życia, w zależności od tego, czy podejmą pracę, czy też będą się kształcić. Renty przyznane osobom dorosłym będą wypłacane dożywotnio i obejmą te osoby, które doznały największego uszczerbku na zdrowiu lub pozostały bez środków do życia. Ten ostatni przypadek dotyczy osób starszych, m.in. samotnych rodziców, którzy stracili w katastrofie dorosłe dziecko będące jedynym żywicielem rodziny - wyjaśnił wicepremier. Gosiewski, pytany przez dziennikarzy, od kiedy renty będą wypłacane, powiedział, że z tego, co pamięta, premier Jarosław Kaczyński podpisał rozporządzenie w tej sprawie 30 lub 31 lipca. Wicepremier poinformował, że decyzją rządu poszkodowani i ich rodziny otrzymają w sumie 2,8 mln zł pomocy od państwa. Będą to kwoty od 25 tys. zł do 150 tys. zł. Wysokość finansowego wsparcia zależeć będzie od stopnia uszczerbku na zdrowiu. W przypadkach, kiedy w rodzinie zginęły dwie osoby lub stan zdrowia poszkodowanych jest na tyle poważny, że będą one wymagały długotrwałej rekonwalescencji, sumy te będą najwyższe i wyniosą od 100 tys. zł do 150 tys. zł. Pieniądze zostaną przekazane na konta trzech urzędów wojewódzkich - na Mazowszu, Śląsku i Pomorzu Zachodnim - bo to z tych regionów pochodzili ranni pielgrzymi. Wicepremier zapewnił, że wszystkie osoby ranne w wypadku we Francji zostaną otoczone opieką medyczną i będą miały zabezpieczone dalsze leczenie. Do wypadku polskiego autokaru doszło 22 lipca w godzinach porannych we francuskich Alpach. Autokar uderzył na zakręcie w barierkę i stoczył się kilkadziesiąt metrów w dolinę rzeki. Podróżowało nim po europejskich sanktuariach maryjnych 50 osób - 47 pielgrzymów, dwóch kierowców i pilotka. Większość pochodziła z woj. zachodniopomorskiego. Zginęło 26 osób, 24 zostały ranne. Kilkoro wciąż jest hospitalizowanych we Francji. Pozostali wrócili już do kraju, ale tylko nieliczni mogli od razu pojechać do domów. Większość z nich trafiła do szczecińskiego szpitala w Zdunowie.