Sikorski w piątek w TVP1 zaznaczył, że "nazbierało się trochę niepodpisanych nominacji i postanowień" w sprawie ambasadorów. "Dochodzimy do 100 podpisów brakujących, z tym że to jest po kilka podpisów na placówkę" - mówił minister. W odpowiedzi na to Kownacki podkreślił na sobotniej konferencji prasowej, że nieprawdą jest, że Polsce brakuje stu ambasadorów. Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski wyjaśnił w rozmowie, że Sikorski nie mówił o stu podpisach brakujących pod nominacjami ambasadorskimi, ale o podpisach, których prezydent nie złożył także m.in. pod listami uwierzytelniającymi dla przyszłych ambasadorów czy też odwołaniami ambasadorów. Zdaniem Kownackiego na podpis czeka kilkanaście wniosków pod nominacjami ambasadorskimi, ale tylko czterech ambasadorów oczekuje w kraju na decyzję prezydenta. Zarzucał, że "kluczowe decyzje" rządu podejmują specjaliści od czarnej propagandy. Prezydencki minister zaznaczył też, że to prezydent - zgodnie z konstytucją - mianuje i odwołuje ambasadorów. "Mianuje i odwołuje, czyli podejmuje decyzje o mianowaniu i decyzje o odwołaniu. Nie jest to, przepraszam, dodatek do długopisu, który ma automatycznie podpisać każdy wniosek, który zechce się zrodzić w głowie ministra spraw zagranicznych" - mówił Kownacki. W odpowiedzi na wymianę zdań między Pałacem a MSZ premier Donald Tusk zwrócił się w niedzielę do Lecha Kaczyńskiego z prośbą o solidarną współpracę w polityce międzynarodowej. "Mogę dziś, w imieniu własnym i polskiego rządu, prosić pana prezydenta, aby tę współpracę rozumiał jako pomoc, a nie blokowanie" - powiedział szef rządu. "Chciałbym, żebyśmy w polityce międzynarodowej wewnątrz naszego kraju wspierali się nawzajem" - podkreślił premier, pytany przez PAP o spór dwóch ośrodków odpowiedzialnych za politykę zagraniczną. Tusk oświadczył, że szanuje konstytucyjne uprawnienia prezydenta do składania podpisów pod dokumentami, których efektem jest mianowanie ambasadorów albo przyjmowanie listów uwierzytelniających. Jednocześnie szef rządu wyraził przekonanie, że Sikorski znajdzie argumenty, które skłonią prezydenta do lepszej niż do tej pory współpracy Kancelarii Prezydenta z MSZ. Sikorski zadeklarował w niedzielnej rozmowie z PAP, że jest skłonny w każdej chwili spotkać się z prezydentem w sprawie nominacji ambasadorskich. Jednocześnie minister podtrzymał swoje wcześniejsze słowa, że brakuje około sto podpisów prezydenta pod różnego rodzaju dokumentami niezbędnymi dla funkcjonowania polskich ambasad. "Niech fakty mówią same za siebie" - powiedział PAP Sikorski odnosząc się do słów Kownackiego, który zarzucał szefowi MSZ kłamstwo w tej sprawie. PAP nie udało się uzyskać w niedzielę komentarza Kancelarii Prezydenta do słów Sikorskiego oraz przekazanej PAP przez resort spraw zagranicznych liście brakujących podpisów prezydenta na dokumentach związanych z powoływaniem i odwoływaniem ambasadorów. Według informacji MSZ, resort oczekuje na podpis prezydenta pod nominacjami ambasadorów RP do Afganistanu, Argentyny, przy ONZ i OBWE w Wiedniu, przy Unii Zachodnioeuropejskiej (UZE) w Brukseli, Chinach, Egipcie, Libii, Nowej Zelandii i Serbii. Według danych MSZ, także kilku ambasadorów przebywających już na placówkach czeka na nominację umożliwiającą pełnienie funkcji w innych krajach. MSZ oczekuje także na decyzję o odwołaniu ambasadorów w: Armenii, przy UZE, Chinach, Erytrei, na Filipinach, w Kongo, Luksemburgu, na Łotwie, w Mongolii, Nikaragui, Nowej Zelandii, Paragwaju, Urugwaju, Serbii, Turkmenistanie oraz na Węgrzech. Przy każdej nominacji ambasadorskiej prezydent podpisuje postanowienie o mianowaniu, akt mianowania oraz listy uwierzytelniające, czyli trzy dokumenty. Przy odwołaniu zaś m.in. postanowienie o odwołaniu i akt odwołania. Stąd - według resortu spraw zagranicznych - brakuje blisko 100 podpisów prezydenta pod różnymi dokumentami niezbędnymi do objęcia bądź zwolnienia przez ambasadora swojej placówki. Spór o ambasadorów poróżnił także polityków. Szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Andrzej Halicki (PO) poinformował w niedzielę PAP, że w piątek komisja zajmie się sprawą nominacji ambasadorskich. Halicki powiedział, że chciałby, by posłowie otrzymali rzetelną informację ze strony MSZ, jak i Kancelarii Prezydenta na temat procesu mianowania i odwoływania polskich ambasadorów. Wcześniej szef klubu PO Zbigniew Chlebowski mówił, że chciałby, aby tą sprawą zajęła się w przyszłym tygodniu Komisja Spraw Zagranicznych. Polityk ocenił w niedzielę w Radiu ZET, że brak podpisu pod setką decyzji personalnych "jest wielce niepokojące". "To jest naprawdę kompromitujące, bo to nie jest tylko kwestia blokady naszych kandydatów na ambasadorów" - mówił. Z kolei zdaniem przewodniczącego Zarządu Głównego PiS Joachima Brudzińskiego szef dyplomacji próbuje spowodować reakcję Kancelarii Prezydenta lub samego prezydenta, "aby przykryć kolejne wpadki PO". "Jedynym pomysłem PR-owskim na przykrywanie kolejnych kompromitacji PO jest sztuczne kreowanie konfliktu z prezydentem. Został już skompromitowany pan poseł Palikot, więc widocznie w buty posła Palikota w tej chwili wskoczył pan minister Sikorski" - mówił Brudziński. Poseł SLD Ryszard Kalisz uważa, że prezydent i jego kancelaria popełniają olbrzymi błąd, bo "działają również na szkodę obrazu Polski za granicą". "Instrukcja przewiduje, że zanim MSZ rozpocznie procedurę (...), musi uzgodnić kandydaturę (na ambasadora) poufnie z Kancelarią Prezydenta. Tutaj mamy informację, że tego nie było i to błąd Sikorskiego" - ocenił. "Już któryś raz z kolei rzecznik ministra Sikorskiego wyciąga go z tarapatów po wypowiedziach, które są nieprecyzyjne, a mówiąc dobitniej - dalekie są od prawdy" mówił szef BBN Aleksander Szczygło.