Lech Kaczyński pogratulował nowemu szefowi rządu i życzył jego gabinetowi "pełnej realizacji zamierzeń". Donald Tusk zapewniał, że jego ministrowie to ludzie "dobrze przygotowani do pracy". Liczy również na współpracę z prezydentem, by - jak mówił - zapewnić "sukces Polski". ZOBACZ, KTO BĘDZIE TOBĄ RZĄDZIŁ - SKŁAD RZĄDU TUSKA Tusk jest jednocześnie premierem i przewodniczącym Komitetu Integracji Europejskiej. Wicepremierami w rządzie Tuska są: lider PSL Waldemar Pawlak, który jednocześnie objął resort gospodarki oraz Grzegorz Schetyna (PO), który został także nowym szefem MSWiA. Z rekomendacji PO ministrami zostali: Elżbieta Bieńkowska (rozwój regionalny), Zbigniew Ćwiąkalski (sprawiedliwość), Mirosław Drzewiecki (sport), Cezary Grabarczyk (infrastruktura), Aleksander Grad (skarb państwa), Katarzyna Hall (MEN), Bogdan Klich (MON), Ewa Kopacz (zdrowie), Barbara Kudrycka (nauka i szkolnictwo wyższe), Maciej Nowicki (środowisko), Jacek (Jan Vincent Rostowski (finanse), Radosław Sikorski (MSZ), Bogdan Zdrojewski (kultura). Ponadto ministrem "bez teki" został Zbigniew Derdziuk, który ma kierować komitetem stałym Rady Ministrów. PSL wskazało dwóch ministrów: Marka Sawickiego (rolnictwo) i Jolantę Fedak (praca). W trakcie uroczystości zaprzysiężenia rządu 17 członków nowego gabinetu, w tym nowy premier, dodało do złożonej przysięgi zdanie "Tak mi dopomóż Bóg". Nie zrobili tego Waldemar Pawlak i Elżbieta Bieńkowska. Prezydent pogratulował nowemu premierowi, ministrom i koalicji PO- PSL, która utworzyła nowy rząd. - Zamierzenia były ambitne, szczerze, jako prezydent Rzeczpospolitej życzę ich pełnej realizacji, będzie to sukces oczywiście tych, którzy rządzą, ale to będzie także sukces całego naszego narodu, wszystkich Polek i Polaków - mówił Lech Kaczyński. Podkreślił, że choć Sejm ubiegłej kadencji funkcjonował niespełna dwa lata, to przedwczesne zakończenie jego działalności było w ówczesnej sytuacji jedynym rozwiązaniem, bo jego możliwości zostały wyczerpane. Powstanie nowego rządu po sukcesie wyborczym PO - podkreślił Lech Kaczyński - to oczywisty wynik demokratycznych reguł funkcjonujących w Polsce. Zaznaczył, że z każdym nowym rządem społeczeństwo łączy określone nadzieje. - W tym przypadku te nadzieje idą bardzo daleko - powiedział. - Ostatnie dwa lata to był okres szybkiego rozwoju gospodarczego, powstania ponad miliona nowych miejsc pracy, gwałtownego spadku bezrobocia, to był okres 14-proc. prawie wzrostu płac - wyliczał prezydent. Dodał, że o jedną trzecią spadł deficyt budżetu państwa. Zastrzegł, że nie wszyscy odczuli skutki tego wzrostu płac, bo był on "rozłożony nierówno". - Ale zgodnie z zapowiedziami przedwyborczymi ten rozwój to nie to, co powinniśmy osiągać. Powinien być w naszym kraju rozwój o tempie jeszcze znacznie szybszym - powiedział prezydent. - To zadanie ambitne, ale oczywiście najserdeczniej życzę sukcesu, ponieważ ten sukces byłby olbrzymim sukcesem naszego kraju - dodał Lech Kaczyński. Sukces ten - mówił prezydent - "byłby triumfem, ponieważ zagwarantowałby w ciągu czteroletniej kadencji, czyli takiej, jak być powinna - licząc od roku 2005 - wzrost PKB gdzieś w granicach 30 proc., może nawet 33 proc.". Lech Kaczyński powiedział, że "bardzo życzy sukcesu" premierowi i rządowi nie tylko w imieniu swoim, ale też w imieniu społeczeństwa, "od którego ma demokratyczną legitymację sprzed dwóch lat". - Ostatnie dwa lata to był okres, w którym Polska zdołała wywalczyć korzystne dla niej zmiany w Traktacie Europejskim, tzw. Traktacie Reformującym, właściwie prawie wszystkie, które postulowaliśmy - mówił prezydent.