Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", Wiesław R. pracował od 1977 r. w wydziale ds. gospodarczych w SB, a później w wydziale paszportów. W 1990 r. przeszedł pozytywnie weryfikację, ale odszedł ze służby. Z Z kolei Józefa R. była sekretarką w wydziale polityczno-wychowawczym WUSW we Włocławku, a od 1990 r. pracowała w wydziale dochodzeniowo-śledczym komendy miejskiej we Włocławku. Odeszła na emeryturę w 1998 r. z powodu cukrzycy i choroby kręgosłupa. W 2017 r. Zakład Emerytalno-Rentowy MSWiA obniżył kobiecie emeryturę do 800 zł. "Dostałam zawału mózgu, przestaliśmy płacić czynsz, ponieważ brakowało nam pieniędzy na opłaty, lekarstwa, jedzenie. Męża emerytura wynosiła niecałe 1500 zł netto, bo nasze świadczenia zajął komornik. Mieliśmy także inne kredyty" - wynika z relacji Józefy R., którą przytacza dziennik. "Po długich rozmowach podjęliśmy wspólną decyzję o popełnieniu samobójstwa. Mężowi się udało, mnie niestety nie" - relacjonuje. Kobieta zaaplikowała sobie 200 jednostek insuliny. Ze snu wybudził ją pies. Jej mąż już nie żył.Jan Gaładyk ze Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Policyjnych zwraca uwagę w rozmowie z dziennikiem, że przypadków takich samobójstw jest co najmniej kilka. "Pani Józefa zajmowała jedno z najniższych stanowisk w strukturze i była zwykłą sekretarką. Potraktowano ją jak ok. 8 tys. esbeków, którzy inwigilowali opozycję albo księży" - uważa Gaładyk.Więcej w "Rzeczpospolitej".