Wskutek ich zabiegów Sejm przyjął ustawę o petycjach. W efekcie tego od września przyszłego roku rozpatrywać je będzie musiała nie tylko izba wyższa, ale wszystkie organy władzy publicznej. Przed urzędnikami trudne zadanie, o czym świadczyć może petycja niejakiej Krystyny Z., która wniosła o rozszerzenie katalogu kar za gwałt o ... kastrację. Senat jak najpoważniej sprawą się zajął. Ze stenogramu, na który powołuje się gazeta, wynika że senatorowie spierali się o jaką kastrację chodzi: chemiczną czy fizyczną. Gdy wyszło na to, że o tę drugą, wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski nazwał pomysł "niewyobrażalnym", bo kary mutylacyjne (polegające np. na wyłupieniu oka, czy odcięciu atrybutu męskości) są uznane za niezgodne z europejską konwencją praw człowieka. Ostatecznie petycję odrzucono. Petycje mogą stać się w przyszłości przekleństwem lokalnych władz, ostrzega politolog dr Rafał Chwedoruk. Wyspecjalizowane komórki do ich rozpatrywania będą musiały powstać w samorządach. Na ustosunkowanie się do petycji będą miały trzy miesiące. Teraz nawet senat, dysponujący potężnym zapleczem, nie mieści się w tych granicach. Więcej: www.rp.pl