"Rzeczpospolita" przypomina informacje "Dziennika Gazety Prawnej", że w piątek do Sejmu został wysłany kierowca Banasia - z pismem od niego. Z dokumentu miało wynikać, że prezes NIK złożył dymisję. Z nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej" wynika z kolei, że kierowca przyjechał do Sejmu z kopertą, w której była rezygnacja, ale "na miejscu coś się wydarzyło". "Kierowca odebrał telefon i wrócił do siedziby NIK, nie doręczając pisma marszałek. Wszystko wskazuje na to, że była to gra samego prezesa Banasia - on sam mógł zadzwonić do kierowcy, odwołać go i wstrzymać tym przekazanie koperty z dymisją do marszałek Sejmu" - twierdzi źródło "Rzeczpospolitej". Jak przekonuje dziennik, powołując się na swoje źródła w PiS, "teraz gra toczy się głównie o syna Banasia - Jakuba, a strony (partia, służby i sam Banaś) targują się". "Z nieoficjalnych informacji wynika, że prezes NIK próbuje wyjść z opresji z jak najmniejszą szkodą dla siebie i swojej rodziny" - czytamy. Więcej w "Rzeczpospolitej".