"Rzeczpospolita" poświęca sprawie teczek Wałęsy niemal całą pierwszą stronę swojego piątkowego wydania. W artykule zatytułowanym "Teczki III RP" dziennikarze gazety odnotowują, że dokumenty dotyczące byłego prezydenta odnalezione w domu Czesława Kiszczaka liczyły w sumie 369 kart. Wśród nich są doniesienia "Bolka" oraz notatki SB ze spotkań. "Część doniesień pisana jest odręcznie i podpisana pseudonimem" - twierdzi w rozmowie z dziennikiem szef IPN Łukasz Kamiński. "Fakt, że znajdowały się one w mieszkaniu, świadczy o tym, jak pewnie czuł się Kiszczak" - dodaje. Dziennikarze "Rzeczpospolitej" zwracają uwagę, że wokół tak zwanych nielegalnych archiwów Kiszczaka pojawia się mnóstwo pytań dotyczących kwestii rozliczenia z komunistyczną przeszłością. Co więcej, według nich, odpowiednie instrumenty prawne istnieją od lat. "Zabrakło woli politycznej, a może także odwagi i determinacji politycznej prokuratorów IPN, aby zrobić z nich użytek" - analizują. "Ustawa o IPN w połączeniu z kodeksem postępowania karnego stwarza pionowi śledczemu IPN solidne podstawy do działań, łącznie z wejściem do domów prywatnych, gdy istnieje uzasadnione przypuszczenie, że mogą tam być przetrzymywane bezprawnie dokumenty, które powinny trafić do IPN" - dodają. Wniosek nasuwa się sam: wejście do generalskich domów było możliwe, a o wiedzę historyczną wcale nie było trudno. Dlaczego na taki krok zdecydowanie się dopiero teraz? - zastanawia się "Rzeczpospolita" i pyta o komentarz Kornela Morawieckiego. Według legendy opozycji, "to efekt wieloletnich zaniedbań władz III RP, czasem pozornego rozliczenia funkcjonariuszy PRL i lustracji." Zdaniem Morawieckiego, należy zaapelować do osób, które takie dokumenty mają, aby je ujawniły. Więcej w dzienniku "Rzeczpospolita"