Wybór nowego inspektora ochrony danych osobowych wymusiła nominacja doktora Wojciecha Wiewiórskiego - dotychczasowego GIODO - na zastępcę europejskiego rzecznika inspektora ochrony danych. Jak wyjaśnia "Rzeczpospolita", rządząca koalicja musiała wystawić swojego kandydata na to stanowisko, bo GIODO wybiera Sejm za zgodą Senatu. Lista potencjalnych kandydatów nie była jednak zbyt długa, bo pełnienie tej funkcji wymaga specjalistycznej wiedzy i biegłej znajomości języka angielskiego. Duże szanse miał jednak fachowiec - prawnik Mirosław Wróblewski, który cieszył się poparciem nie tylko PO, ale i organizacji pozarządowych. Okazuje się jednak, że propozycja przestała być aktualna, bo PO nagle zmieniła zdanie. Co więcej, powodów żaden z posłów partii rządzącej oficjalnie podawać nie chce. Wielu, w tym między innymi wiceszefowa klubu PO, Iwona Śledzińska-Katarasińska, zasłania się niewiedzą. W kuluarach dużo mówi się za to, że zmianę frontu wymusił konflikt premier Kopacz z klubem parlamentarnym, a konkretnie jego szefem, czyli Rafałem Grupińskim, który zgłosił kandydaturę bez porozumienia z szefową rządu. To miało nie spodobać się Kopacz, która wzmacnia kontrolę nad administracją centralną. Przy takim obrocie sprawy rosną szanse zaufanej osoby premier. Najczęściej wymieniane jest nazwisko Bożeny Bukiewicz, posłanki PO z woj. lubuskiego - podaje "Rzeczpospolita". Problem polega jednak na tym, że jej kompetencje Bukiewicz w dziedzinie prawa mogą okazać się niewystarczające, jest bowiem specjalistką w dziedzinie maszyn przemysłu włókienniczego. Wycofanie poparcia dla Wróblewskiego niepokoi ekspertów. - Trudno to tłumaczyć inaczej niże naciskami politycznymi, a chciałabym myśleć o tym urzędzie jako wolnym od gier partyjnych - podkreśla w rozmowie z gazetą Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon. Więcej we wtorkowym wydaniu "Rzeczpospolitej"