Od kilku dni w mediach pojawiają się informacje, że partii Janusza Korwin-Mikkego grozi rozpad, ponieważ działają w niej dwie zwalczające się frakcje. Odsunięci od władzy to tzw. kolorowi, czyli starzy działacze z nieformalnym liderem Stanisławem Żółtkiem na czele. Druga grupa to nowe władze, wybrane podczas październikowego konwentu. Jak pisze "Rz", ugrupowanie pogrążyło się w chaosie, a prezes utracił nad nim kontrolę. Sporu nie załagodziło nawet orzeczenie sądu rejestrowego wskazujące legalność nowego zarządu. Dlatego Korwin-Mikke chce wprowadzić w życie statut, który przemieni Kongres Nowej Prawicy w partię wodzowską. Jeden z bliskich współpracowników prezesa w rozmowie z "Rzeczpospolitą" mówi: "Koniec z demokracją. Ma być monarchia absolutna". Jeśli ten manewr się nie uda, lider KNP utworzy nową partię, pod podobną nazwą. Zostaną do niej przyjęci tylko ci, którzy będą chcieli podporządkować się Korwin-Mikkemu. Statut ma oddać w ręce szefa pełną kontrolę nad ugrupowaniem. Jak donosi "Rz", drugim powodem, dla którego Korwin-Mikke planuje taki ruch, mają być obawy, że Państwowa Komisja Wyborcza odrzuci tegoroczne sprawozdanie Kongresu Nowej Prawicy. Więcej na ten temat w "Rzeczpospolitej"