17 grudnia 2014 roku w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie wszczęto śledztwo w sprawie "doprowadzenia Kancelarii Sejmu RP w okresie od dnia 1 stycznia 2009 roku do dnia 16 grudnia 2014 roku w Warszawie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w nieustalonej dotychczas w kwocie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez 11 posłów". Jak wyjaśniał rzecznik warszawskiej prokuratury Przemysław Nowak chodzi o "wprowadzenie w błąd pracowników Kancelarii Sejmu, w związku z rozliczaniem w ramach kwoty ryczałtu otrzymanej na prowadzenie biura poselskiego kosztów przejazdu samochodem własnym lub innym z tytułu wykonywania mandatu poselskiego". Sprawa dotyczy m.in. "kilometrówki" wiceministra zdrowia Sławomira Neumanna i marszałka Radosława Sikorskiego. "Wprost" podliczył, że np. ówczesny minister spraw zagranicznych pobrał z tego tytułu w 2011 roku - 26,5 tys. złotych. W związku z tym, że sprawa budzi ogromne emocje i pojawiło się wokół niej dużo wątpliwości, prokurator Andrzej Seremet, zlecił wykonanie specjalnej analizy, która ma wskazać śledczym pod jakim kątem ją zbadać. "Rzeczpospolita" dotarła do treści dokumentu. Jak pisze, zawarto w niej m.in. informacje, jakie kwoty Radosław Sikorski wykazał jako "koszty przejazdu posła w związku z wykonywaniem mandatu samochodem własnym". Śledczy z prokuratury rejonowej uznali, że szef MSZ nie przekroczył uprawnień. Jednak w analizie zleconej przez Andrzej Seremeta stwierdzono, że sprawdzenie sprawy tylko pod tym kątem jest niewystarczające. "Prokurator powinien zbadać również kwestie ewentualnego zawyżania wysokości uzyskiwanych ryczałtów za przejazd samochodem prywatnym poprzez zawyżanie ilości przejechanych kilometrów" - napisano. W analizie zaznaczono, że wykazane przez Radosława Sikorskiego ilości przejechanych kilometrów są wysokie, ale "nie na tyle zawyżone, by należało je uznać za niemożliwe". Dalej czytamy jednak, że "liczba kilometrów nie dawałaby asumptu do wszczęcia śledztwa, ale wykorzystanie limitu w wysokości niemalże 3 tys. km (...) powinno chociażby wzbudzić refleksję prokuratora i znaleźć odzwierciedlenie w decyzji merytorycznej". Dlatego, zdaniem Prokuratora Generalnego, tylko w toku śledztwa można zbadać, czy doszło do popełnienia przestępstwa, czy też nie. Więcej na ten temat w "Rzeczpospolitej"