Czarzasty szczegółowo zaprezentował przed komisją śledczą zasady, jakimi - jak twierdzi - kieruje się w tej polityce. - Nie można robić z radia lokalnego muzycznego słupa ogłoszeniowego, musi być chociaż minimalny udział słowa w tym radiu. KRRiT jest od tego, żeby tego pilnować - powiedział. I oświadczył: "To się Agorze nie podoba - te wszystkie radia, które nie grają tylko muzyki". Sekretarz powoływał się na raport departamentu programowego KRRiT, z którego wynika, że np. należące do Agory radia "Pomorze" i "Mazowsze" nadają 4 razy mniej tematyki lokalnej, niż wymaga tego koncesja. Czarzasty podawał przykład "Twojego Radia Wałbrzych", któremu KRRiT nie udzieliła koncesji po tym, jak jej udziałowcem stała się Agora. Według niego, powodem nieodnowienia koncesji było to, że stacja chciała nadawać tylko 1 min. 20 sek. audycji słownych na godzinę, a w tym czasie nie da się - dowodził - poruszać takich tematów, jak kultura, bezrobocie czy samorządność. Według niego, radia nie powinny zmieniać swojego składu właścicielskiego, chyba że za zgodą KRRiT. Nie może być też tak - powiedział Czarzasty - żeby jakiś podmiot poprzez nabycie udziałów przejmował kontrolę nad pierwotnym koncesjonariuszem. Tak - jak wskazywał - stało się w Radiu Wałbrzych. - To nie jest niezgodne z prawem, ale to jest coś w stosunku do czego koncesjonariusz powinien mieć swoje zdanie - stwierdził Czarzasty. Jako radio, w którym rządzi mniejszy udziałowiec - Agora - a nie koncesjonariusz wskazał sekretarz radio Klakson z Zielonej Góry. Czarzasty powiedział też, że jest przeciwny wykupywaniu rozgłośni w ostatniej chwili przed końcem koncesji. Krytycznie ocenia także sytuacje, w których jakaś stacja radiowa nie realizuje zapisów koncesyjnych, a swój format poprawia dopiero w ostatniej chwili przed końcem koncesji, aby uzyskać jej odnowienie. Według niego ma to miejsce w przypadku radia TOK FM, które należy do Agory, Polityki i ITI. Radio Blue FM, któremu KRRiT w ubiegłym roku nie przedłużyła koncesji, Czarzasty wymienił jako stację, która w trakcie trwania koncesji (udzielonej na radio lokalne) przenosiła się z małej miejscowości (Gdowa) do dużej (Krakowa), by osiągać większe zyski. - Potępiam tych, którzy potencjalnie brali udział w całej sprawie Rywina, wszystkich tych, którzy faktycznie są winni - zakończył swoje dwugodzinne oświadczenie przed komisją śledczą Czarzasty. - Uważam, że to jakiś absurd, a jeżeli przestępstwo - bo pewnie przestępstwo - to winni muszą się znaleźć - oświadczył. Nie myślałem o utworzeniu koncernu medialnego Sekretarz KRRiT Włodzimierz Czarzasty oświadczył przed komisją śledczą, że nigdy nie myślał o utworzeniu koncernu medialnego, z nikim też na ten temat nie rozmawiał. Dodał jednak, że nie ma nic złego w tym, gdyby ktoś chciał uczciwie budować taki koncern. Bogdan Lewandowski (SLD) pytał Czarzastego, czy myślał o "jakimś projekcie powstania dużego koncernu medialnego?". - Nie uczestniczyłem nigdy w żadnej rozmowie, w której by ktokolwiek z moich znajomych mówił o powstaniu jakiegoś wielkiego (w nawiasie - lewicowego) koncernu medialnego. Całe moje postępowanie i pogląd na ułożenie mediów w Polsce przeczy takim poglądom. (...) Śmieszy mnie to, że nagłaśniane jest to przez firmę, która posiada 27 stacji radiowych etc. - odpowiedział Czarzasty. Dodał jednak, że "nie chciałby się dać zwariować". - Jeżeli ktoś w Polsce będzie chciał założyć koncern medialny, to co w tym złego? Złe jest wtedy, kiedy się wykorzystuje pieniądze państwowe do tego, kiedy się usiłuje coś ukraść, kiedy się miesza w to politykę - powiedział. - Jeżeli jest tak, że damy sobie włożyć do głowy taką oto tezę: nie można wybudować koncernu medialnego i jeżeli do tego włożą nam to do głowy inne koncerny medialne, to to po prostu jest aberracja. Nie myślałem nigdy o powstaniu koncernu medialnego. Nie rozmawiałem z nikim na ten temat. (...) Nie rozmawiałem również na ten temat z nikim z kręgu lewicy i SLD. Ale nie potępiałbym tego, gdyby ktoś w sposób zgodny z prawem, (...) chciał budować koncern medialny - podkreślił sekretarz Rady. Czarzasty powiedział także, że nie ma upoważnienia do tego, by mówić o tym, czy Muza miała w grudniu ubiegłego roku środki na zakup Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych. (Czarzasty stwierdził wcześniej, że że 23 grudnia Muza była o krok od kupna WSiP). - Na podstawie materiałów, które się ukazywały w prasie oraz na podstawie postępowania resortu skarbu, który - przypomnę - około 20 stycznia podpisał wstępną umowę po badaniu finansowym, rozumiem, że Muza posiadała wystarczające środki - powiedział. Lewandowski zapytał, czy Czarzasty uważa, że "gdyby nie doszło do całej sprawy związanej z prywatyzacją WSiP i aspiracjami Agory w tym zakresie", to nie doszłoby do ujawnienia sprawy Rywina przez "Gazetę Wyborczą". - W trakcie swojego długiego wstępnego słowa przedstawiłem hipotezę co do wykorzystywania przez Agorę instrumentów, jakie posiada - to znaczy m.in. Gazety Wyborczej. Ocena czy te fakty ze sobą grają, czy nie grają, czy się zgadzają i czy z siebie wynikają nie należy do mnie, tylko do wysokiej komisji, może prokuratury(...) Ja postawiłem taką tezę. Nie wiem, czy ona jest prawdziwa - odpowiedział Czarzasty. Zaznaczył także, że "w ogóle nie ma w sobie takich uczuć, jak wrogość" i nie żywił w związku z tym takiego uczucia do Agory. O sprawie Rywina dowiedziałem się z "Wprost" Sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji zeznał przez komisją śledczą, że o sprawie Rywina dowiedział się z tygodnika "Wprost" 8 września 2002 roku. Oświadczył, że z Lwem Rywinem widział się jedynie kilka razy w życiu i nie rozmawiał z nim o ustawie o rtv. Czarzasty powiedział, że po 8 września 2002 r. rozmawiał o sprawie z prezesem TVP Robertem Kwiatkowskim. - Powiedział mi, że jest jakaś sprawa pachnąca absurdem, że jest podobno jakaś taśma, której on nie słyszał. Nie zrobił wrażenia, powiem szczerze, przejętego sprawą - zeznał sekretarz KRRiT. Dodał, że nie rozmawiał o sprawie z nikim z "Gazety Wyborczej", bo od kwietnia 2002 r. "nie miał z tym środowiskiem nic wspólnego, żadnych spotkań". - Bardzo możliwe, że na spotkaniach natury towarzyskiej, salonowej słyszałem coś w rodzaju "jest sprawa", ale ponieważ byłem całkowicie obok, nie interesowałem się tą sprawą. Nie wiedziałem, tak jak chyba wtedy nie wiedział nikt, a może ktoś wiedział, że sprawa ta tak się rozwinie - powiedział Czarzasty. Oświadczył też, że z Rywinem widział się "praktycznie rzecz biorąc dwa, trzy, cztery razy w życiu" na spotkaniach jubileuszowych, np. jubileuszu Canal+. - W środowisku się zawsze mówiło, chociaż prawdę powiedziawszy nie za bardzo wiem dlaczego, że się nie lubimy. Trudno się nie lubić, jeżeli ludzie się nie znają. Moim zdaniem, nigdy z nim nie rozmawiałem o ustawie - powiedział Czarzasty. - Na jednym ze spotkań w grudniu 2002 albo on mnie, albo ja jemu zaproponowałem spotkanie, na takiej zasadzie, że weszliśmy na siebie na tym spotkaniu i jeden do drugiego - albo ja do niego, albo on do mnie - powiedział "nie znamy się, może byśmy się spotkali. Niektórzy twierdzą, że się nie lubimy, po prostu się poznajmy" - relacjonował Czarzasty. - Do spotkania jedynego w moim życiu z panem Lwem Rywinem doszło 20 grudnia 2002 r., w piątek przed Bożym Narodzeniem - powiedział sekretarz Rady. Opowiadał, że doszło wówczas do "śmiesznego incydentu", bo podarował Rywinowi książkę pt. "Bar doskonały", i okazało się, że "Rywin w swoim życiorysie miał kiedyś karierę barmana". - Rozmowa była miła, nie rozmawialiśmy ani o aferze, wtedy jeszcze - przypomnę - nie było wiadomo, że to jest afera. Rozmowa trwała około pół godziny, odbyła się w siedzibie Heritage Film - powiedział Czarzasty.