Terlecki, który wziął udział w panelu "Stare i nowe zagrożenia dla bezpieczeństwa dla państw regionu Morza Czarnego" ocenił, że w tym regionie słabsze państwa nie poradzą sobie same i w lokalne konflikty powinni angażować się "poważni uczestnicy międzynarodowego życia publicznego". "Mówiąc o bezpieczeństwie Morza Czarnego trzeba przede wszystkim zdać sobie sprawę, że to bezpieczeństwo nas wszystkich, całej Europy, a szerzej pewnie i świata, bo drobny incydent, który miał miejsce w cieśninie, która prowadzi do Morza Azowskiego, mógł przerodzić się w niewyobrażalnie wielki konflikt" - mówił wicemarszałek Sejmu. "Gdyby światowa opinia publiczna, mówię o państwach, które mają coś do powiedzenia i mają jakieś możliwości, reagowała, to ten konflikt nie przybrałby takich rozmiarów, tzn. nie nastąpiłaby blokada rosyjska i ukraińscy marynarze nie znaleźliby się w rosyjskiej niewoli" - dodał. Terlecki podkreślał również rolę państw, które leżą w rejonie basenu Morza Czarnego. "Morze Czarne jest na tyle blisko, a państwa nad nim leżące są na tyle ważnym elementem budowy siły Europy Środkowej i Wschodniej, że tego pozostawić nie można i nie można zlekceważyć zagrożenia, które tam może się zrodzić" - zaznaczył. Kwestia relacji z Rosją Wicemarszałek Sejmu nawiązywał również do opuszczenia obrad przez sześć państw, w tym Polski podczas głosowania pod koniec czerwca w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy nad przywróceniem prawa głosu Rosji. "Co się zmieniło od czasu, kiedy Rosja została 'zamrożona' w Radzie Europy? Nic się nie zmieniło. Co się dzieje z Partnerstwem Wschodnim? Umiera Partnerstwo Wschodnie. (...) Europa nic nie zrobiła, kiedy zajmowano Donbas i okupowano Krym" - mówił Terlecki. "Pomysł, że będziemy teraz przekonywać Władimira Putina, że jednak nie obrażamy się na niego za jego agresję, ale mamy nadzieję, że agresji więcej nie będzie, to jest powtórzenie Monachium z 1938 roku. (...) Myślenie, że nieustannymi ustępstwami i interesami można rozbroić Rosję jest czymś naiwnym" - ocenił wicemarszałek Sejmu, nawiązując do słów prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który stwierdził, że należy przemyśleć relacje z Rosją, ponieważ "spychanie" tego kraju daleko od Europy jest "poważnym błędem". Incydent w Cieśninie Kerczeńskiej Pod koniec listopada 2018 roku na Morzu Czarnym doszło do ostrzelania przez Rosję trzech okrętów marynarki wojennej Ukrainy. Do ataku doszło, gdy Ukraińcy próbowali przepłynąć z Morza Czarnego na Morze Azowskie przez łączącą je i kontrolowaną przez Rosję Cieśninę Kerczeńską. Trzy ukraińskie jednostki zostały przejęte, a 24 członków ich załóg - aresztowanych. Ukraina uznała incydent w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej za akt agresji. Władze Rosji zarzucają marynarzom ukraińskim nielegalne przekroczenie granicy państwowej. Zgodnie z umowami dwustronnymi Morze Azowskie i Cieśnina Kerczeńska, to wewnętrzne terytoria obu państw i oba państwa mają na nich swobodę żeglugi. Pod koniec sierpnia media ukraińskie i rosyjskie podawały informacje o ewentualnej wymianie więźniów i zatrzymanych między Rosją a Ukrainą. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył, wówczas, że decyzje w tej sprawie "zapadną w najbliższych dniach". Jednak ostatecznie - zgodnie z informacjami podanymi przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy - do wymiany nie doszło.