W środę w internecie pojawiła się kolejna wiadomość e-mail, która ma pochodzić ze skrzynki szefa KPRM Michała Dworczyka i adresowana ma być do premiera Mateusza Morawieckiego. W mailu z 2018 r. - jak przekazują media - Dworczyk miał informować premiera o rozmowach z przedstawicielem Kancelarii Prezydenta Pawłem Muchą oraz z prezes TK Julią Przyłębską w kwestii dotyczącej obsady stanowiska szefa nowej izby Sądu Najwyższego. "Mateusz, odwiedziłem rano ministra Muchę w pałacu i odbyliśmy rozmowę, w której grzecznie z należytą atencją, ale stanowczo przedstawiłem sytuację odnośnie L. Boska. Początkowo przyjął to słabo ale po upewnieniu go o tym, że nikt nie chce politycznie tego wykorzystywać trochę się uspokoił. Po rozmowie z PAD zadzwonił i przedstawił propozycję. Prosił o przygotowanie (o ile to możliwe pilne) listy osób, które krytycznie oceniasz i nie widzisz możliwości kontrasygnowania na stanowisko szefa nowej izby SN. Z pozostałych tzn. tych, którzy są do zaakceptowania przez Ciebie, PAD wybierze szefa. To rozwiązanie da wam obu możliwość wpływu na obsadę tego stanowiska. Rozmawiałem krótko telefonicznie wieczorem z prezes Julią i streściłem tę rozmowę. Odniosła się pozytywnie do pomysłu i poprosiła abyś do niej zadzwonił - chciałaby porozmawiać z Tobą na ten temat" - głosi treść maila rzekomo wysłanego z konta ministra Dworczyka. Terlecki o mailach: Rząd powinien to wyjaśnić Terlecki zapytany przez dziennikarzy w Sejmie, czy prezes TK brała udział w konsultowaniu spraw kadrowych w Sądzie Najwyższym, odparł: "nie sądzę", a na uwagę, że wynika to z opublikowanych w sieci maili, stwierdził, że nie zna ich treści. Dopytywany, czy rząd powinien wyjaśnić sprawę "wyciekających maili", szef klubu PiS powiedział: "Powinien wyjaśnić. Przede wszystkim powinien wyjaśnić, które są autentyczne, a które są jakoś oszustwem". Na uwagę, że tak się jednak nie dzieje, odparł: "Myślę, że zrobi i że robi, tylko to jest praca, która wymaga pewnego czasu". W czerwcu Dworczyk oświadczył, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę email i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe. Stwierdził jednocześnie, że "w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hakerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny". Cyberataki były tematem m.in. niejawnej części obrad Sejmu, podczas której przedstawiono informację rządu w tej sprawie.