Terlecki pytany o to, jak wyglądają relacje polsko-izraelskie w związku z dyskusją wokół nowelizacji ustawy o IPN, ocenił: "Na pewno wiemy, że nie byliśmy przygotowani". "Zawiódł nas instynkt, który powinien nas ostrzec, że coś takiego może wybuchnąć. Tymczasem ustawa leżała na półce przez cały rok z powodu wątku ukraińskiego, a nie żydowskiego" - powiedział. "Wpędził nas w to ruch Kukiz'15, który stale parł do zaostrzenia przepisów dotyczących Ukrainy, nie godząc się na żadne złagodzenie sformułowań. To na tyle zamazało nam horyzont, że wpadliśmy w kłopoty. Rzeczywiście nikt nie pomyślał o tym, że dzień głosowania zbiega się z rocznicą wyzwolenia Auschwitz" - powiedział lider klubu PiS. Zdaniem Terleckiego "skala tego wybuchu jest również po naszej stronie". "Potraktowaliśmy tę sprawę tak bardzo poważnie, że stało się to wielkim wydarzeniem, choć tak być nie musiało" - powiedział. Pytany, czy strona polska zareagowała za mocno, Terlecki odparł: "Tak sadzę". "Chodzi mi o naszą reakcję na reakcję Izraela" - wyjaśnił. Dopytywany, czy należało procedować nowelę do końca, szef klubu PiS podkreślił, że "po wybuchu kryzysu nie było już wyjścia, nie można było się cofnąć". "Pod tak silną presją cofać się nie można" - wskazał. Według Terleckiego "obie strony zagrały mocno". "My zrobiliśmy to, co zrobiliśmy, w przededniu dnia pamięci o Holokauście. Z kolei Izrael pokazał nam, że poparcie, którego udzielamy temu państwu, nie liczy się w zderzeniu ze stereotypami dotyczącymi przeszłości" - ocenił. Na uwagę, że strona polska chyba nie dostrzegła niekorzystnych dla niej zmian zachodzących w Izraelu, Terlecki przyznał, że "podejmując decyzję o uruchomieniu tej ustawy po roku 'szufladkowania', nie mieliśmy tej świadomości". "Za mało też wiedzieliśmy o toczącej się tam kampanii wyborczej" - mówił. "Choć trzeba pamiętać, że ambasador Anna Azari też nie podniosła problemu, chociaż dość regularnie spotykała się z wiceministrem Patrykiem Jakim" - powiedział Terlecki. Jak dodał, ambasador "podnosiła przede wszystkim sprawę reprywatyzacji", a "uwagi co do ustawy o IPN dotyczyły jedynie uzasadnienia". Dopytywany o dalsze kroki w związku z tą sprawą, Terlecki wskazał, że "trzeba to spróbować wyprostować, trzeba zapomnieć o złych emocjach". "Trzeba uruchomić te wszystkie inicjatywy, które pojawiły się w ostatnim czasie, komisje itd. Musimy wyjaśnić opinii publicznej, nie tylko w Izraelu, co naprawdę zaszło i co było naszą intencją" - przekonywał. Pytany o powody, dla których sformułowanie "polskie obozy śmierci" pojawiły się w światowym obiegu, Terlecki wskazał, że "przyczyn było wiele". "Nie mam wątpliwości, że były również celowe próby fałszowania historii. Ale i mnóstwo niewiedzy czy ignorancji" - ocenił. "Nie ma zgody na ustawę Gowina" Terlecki zapytany został, czy projekt ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce (tzw. Ustawa 2.0 lub Konstytucja dla Nauki) - zaprezentowany przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego, wicepremiera Jarosława Gowina - zyska akceptację PiS. "Po pierwsze słowo 'konstytucja' w tym przypadku to trochę tromtadracja ustawodawcza. A po drugie, nie ma zgody na tę ustawę" - podkreślił lider klubu PiS. Jak dodał, są w tym projekcie elementy, które uważa za "nie do przyjęcia". "Mam na myśli pomysł, by jakieś rady biznesowo-samorządowe rządziły uczelniami. Podobnie nie można się zgodzić na oddanie całej władzy rektorom" - uściślił. Terlecki wskazał, że polskie szkolnictwo wyższe "rzeczywiście wymaga podniesienia poziomu kształcenia i badań", ale - jak mówił - "tego nie można zrobić kosztem młodzieży, której nie stać na to, by studiować w dużych miastach". "Minister Gowin w paru sprawach już ustąpił, ale to, co zostało, nie może być przyjęte" - dodał. Terlecki zaznaczył, że w tej formie projekt "nie przejdzie". "Bo tak jak wicepremier Gowin przywołuje poparcie dla swojego projektu ze strony części środowiska akademickiego, tak my musimy przywołać miażdżącą wręcz krytykę tej propozycji, która do nas dociera ze strony wielu ludzi nauki" - podkreślił. Zdaniem szefa klubu PiS "trzeba szukać kompromisu, ale nie na tych warunkach, które są dziś proponowane". "Wszystko można poprawić, ale to nie może być ustawa napisana za pieniądze przez jakąś zewnętrzną firmę" - powiedział Terlecki.