Jak mówił wicemarszałek Sejmu, prowadzone od dwóch tygodni "mozolne" rozmowy mające doprowadzić do rekonstrukcji rządu załamały się po głosowaniach nad ustawą o ochronie zwierząt. - Nasi koalicjanci bądź głosowali przeciw, bądź się wstrzymali. Z tego oczywiście trzeba wyciągnąć konsekwencje - powiedział. - Wygląda na to, oczywiście nie przesądzajmy, w polityce różne rzeczy są możliwe i wiele się jeszcze może zdarzyć, ale w tej chwili sytuacja jest taka, że praktycznie koalicja nie istnieje i konsekwencje tego będą oczywiście, także jeśli chodzi o stanowiska w rządzie - powiedział Terlecki w Sejmie. Pytany, czy będą wcześniejsze wybory, odparł, że to pytanie, które politycy "dziś stawiają sobie od rana". - W poniedziałek (21 września) zbierze się kierownictwo PiS, które rozstrzygnie, jak będziemy postępować w ciągu najbliższych dni - oznajmił. Dwa zarzuty Terlecki dopytywany, co musiałby zrobić lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro, żeby sytuacja się zmieniła, odparł, że nie wie. - Wszystkie nasze ustalenia zawisły w próżni - dodał. Pytany, co PiS konkretnie zarzuca ministrowi sprawiedliwości, wskazał, że są dwa zarzuty. - Jeden to, że tak trudno było się dogadać i nasi koalicjanci wciąż zgłaszali nowe oczekiwania. Z każdym dniem pojawiały się nowe pola niezbędne do negocjacji, co było trochę irytujące. No i wczorajsze zachowanie - podkreślił polityk. "Poniosą konsekwencje" Terlecki był pytany także o to, co stanie się z posłami PiS, także m.in. ministrem rolnictwa Janem Krzysztofem Ardanowskim, którzy głosowali przeciwko nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. - Po głosowaniach w sprawie, na której nam zależało, nasi koalicjanci głosowali przeciw bądź się wstrzymali i z tego trzeba oczywiście wyciągnąć konsekwencje - zaznaczył. - Poniosą konsekwencje, to znaczy zostaną dziś (18 września), prawdopodobnie dziś, zawieszeni w prawach członka partii. To jest prerogatywa prezesa Jarosława Kaczyńskiego, o wyrzuceniu decyduje komitet polityczny, który musiałby się zebrać, a jeszcze się nie zbiera - odpowiedział Terlecki. - No i to też będzie połączone z utratą funkcji czy stanowisk w Sejmie, czy w okręgach - dodał Terlecki. Z kolei jeśli chodzi posłów, którzy nie wzięli udział w głosowaniu, ich sytuacja ma zależeć od tego, czy nieobecność była usprawiedliwiona. Przyspieszone wybory? Pytany o ewentualne przyspieszone wybory, Terlecki odpowiedział, że "oczywiście, jeżeli dojdzie do przyspieszonych wyborów, to pójdziemy sami". Szef klubu PiS przypomniał też, że rozmowy w Zjednoczonej Prawicy zostały przerwane. - Mieliśmy się spotkać wczoraj (17 września), byliśmy umówieni na poniedziałek (21 września), to zostało zawieszone. Postawa koalicjantów, niestety, zmusza nas do tego, żeby przerwać rozmowy w tej chwili - mówił. Terlecki podkreślił, że "jeżeli nie zmieni się nic w tej sytuacji, która wczoraj zaszła, to oczywiście jest perspektywa rządu mniejszościowego". - Wszyscy wiemy, jak trudno jest prowadzić politykę z takim rządem, choć przykładów w nieodległej przeszłości było kilka - dodał, wymieniając rządy Jerzego Buzka i Marka Belki. Terlecki podkreślił, że "jeżeli sytuacja będzie taka, że nie będzie wyjścia, nie będzie można działać, przeprowadzać zmian, funkcjonować w takim właśnie mniejszościowym rządzie, to wtedy oczywiście niezbędne okażą się przyspieszone wybory". Ustawa, która podzieliła Zjednoczoną Prawicę Sejm uchwalił w nocy z 17 na 18 września nowelę ustawy o ochronie zwierząt, która zakłada m.in. zakaz hodowli zwierząt na futra i ogranicza ubój rytualny. Spośród 229 przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy, którzy wzięli udział w głosowaniu, nowelizację poparło 176 posłów PiS, w tym minister rozwoju Jadwiga Emilewicz (Porozumienie). Natomiast przeciw noweli zagłosowało 38 posłów klubu PiS, w tym wszyscy posłowie Solidarnej Polski. 15 posłów Porozumienia wstrzymało się od głosu, dwóch było przeciw.