"I po referendum. Zgodnie z przewidywaniami frekwencja zapewne okaże się bardzo niska. Mała satysfakcja, że Polacy głosowali tak, jak apelowała Nowoczesna - szczególnie w kwestii finansowania partii z budżetu. Nie ma co się dziwić frekwencji, skoro referendum było sierotą, a niektórzy politycy wprost namawiali do absencji. I PKW po raz kolejny się nie popisała - w wielu miejscach, aby odnaleźć lokal trzeba było przejść kurs tropienia" - napisał Ryszard Petru. "Mimo wszystko to jednak klęska Pawła Kukiza, pomysłodawcy referendum. Widać, że JOW-y to nie wszystko i potrzebne są też inne zmiany jak chociażby dwukadencyjność. Dzisiejsza absencja w referendum szkodzi także demokracji, bo trochę ośmiesza tą ważną instytucję wyrażania opinii obywateli" - dodał lider Nowoczesnej. Referendum rozpoczęło się o godz. 6.00 i trwało do 22.00. Zarządził je prezydent Bronisław Komorowski. Obywatele mieli możliwość wypowiedzenia się w trzech kwestiach: - wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych (tzw. JOW-ów) w wyborach do Sejmu, - utrzymania dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz - wprowadzenia ogólnej zasady rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika. Wyniki poznamy w poniedziałek Uprawnionych do głosowania było ponad 30 mln wyborców; głos można było oddać w ponad 27 tys. lokali wyborczych. PKW nie będzie podawała cząstkowych wyników głosowania. Oficjalne wyniki - jak szacuje PKW - mają zostać podane w poreferendalny poniedziałek po południu, o podobnej porze, kiedy PKW podała wyniki II tury majowych wyborów prezydenckich (czyli ok. godz. 18). Żeby referendum było wiążące, frekwencja musi przekroczyć próg 50 procent. Według obserwatorów niedzielnego głosowania jest to mało prawdopodobne.