"To jest dziwne, dlatego, że przypomnę, iż Ewa Kopacz, która cały czas jest w PO, podpisała zobowiązanie w Brukseli, że przyjmie 7 tys. uchodźców. Dziwię się, że wycofują się z tego rakiem. Uważam, że rząd i opozycja powinny podtrzymywać tę deklarację. Natomiast, jak widać, inne kraje nie przyjmują takiej liczby osób, którą zadeklarowały. W związku z tym dzisiaj powinniśmy przyjąć kilkaset osób jako gest dobrej woli, a potem, w zależności od możliwości, przygotowania realizować dalsze zobowiązania" - powiedział dziennikarzom Petru. Dodał, że musi się to odbywać "w bezpieczny sposób". Szef Nowoczesnej zaznaczył, że do Brukseli przyjechał m.in. po to, by apelować na spotkaniach z przedstawicielami europejskich partii o nienakładanie kar na Polskę. "Kary tak naprawdę dotkną Polaków i przyszły rząd, dlatego że główna kara, jaką możemy otrzymać, to znacznie niższe środki w budżecie unijnym po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE. Mówimy o budżecie o co najmniej 14 proc. niższym niż obecnie. Po drugie, atmosfera wokół Polski jest taka, że budżet ten już nigdy nie będzie taki hojny, jak dotychczas. Miejmy świadomość tego, że to uderzy w rząd, który powstanie po 2019 roku. To nie będzie już rząd PiS, ale rząd, który będą tworzyły partie takie jak nasza" - powiedział. Wcześniej w czwartek zamiar przyjęcia do Polski matek z dziećmi z rejonów ogarniętych konfliktami zadeklarował przewodniczący PO Grzegorz Schetyna, który przybył do Brukseli na spotkanie z posłami Europejskiej Partii Ludowej. "Dziś chcę powiedzieć w imieniu PO, że z związku z tym, że rząd PiS nie chce o tym rozmawiać, odwraca się od Europy, nie chce być solidarny i otwarty z rodziną europejską, (...) będziemy chcieli zrobić gest i przyjąć kilkanaście, kilkadziesiąt matek z dziećmi z miejsc objętych wojną, żeby pokazać, że Polska nie jest antyeuropejska" - mówił Schetyna.