Konrad Piasecki: A gdyby zadzwonił dziś do pana szef KE i zapytał, czy zaostrzyć działania wobec Polski, odpowiedziałby pan: zaostrzajcie? Ryszard Petru: - Takiego telefonu nie będzie, nie mam kontaktu z wiceszefem Komisji Europejskiej. A może z szefem pan miał? - Nie mam. A gdyby miał pan? Gdyby poprosił lidera opozycji, jak o panu pisze BBC, o zdanie, to miałby pan jakieś? - To ja bym poprosił go, aby stanowisko było publiczne. Dzisiaj przeczytałem, że ma być utajnione stanowisko KE. Ale jeżeli takiego telefonu nie będzie - a nie będzie - to będę prosił panią premier Beatę Szydło, aby poinformowała szefów klubów parlamentarnych o tym, co w tym stanowisku jest. Ono jest bardzo ważne dla Polski. Nigdy Polska w ostatnich 26 latach nie była w tak poważnym kryzysie geopolitycznym, międzynarodowym i oczekiwałbym od rządu polskiego poinformowania, na jakim etapie jesteśmy i jakie też działania zamierza podjąć, aby Polska nie została objęta sankcjami za parę miesięcy. Telefonu nie będzie, ale uważa pan, że Unia powinna zaostrzać te kroki wobec Polski aż do nałożenia sankcji? - Uważam, że Polska powinna reagować na to, o co poprosiła. Przypomnę - minister Waszczykowski poprosił Komisję Wenecką o opinię. Jesteśmy w procedurze i dzisiaj wypadałoby odpowiedzieć na to, o co Komisja nas pyta. Rząd reaguje tak jak reaguje, czyli tak jak w piątek podczas swojego wystąpienia Beata Szydło, wobec czego pytanie, czy Unia powinna iść jakiś krok do przodu czy nie? - Co to za reakcja premier Beaty Szydło, która wszystkich poobrażała, nie odniosła się w ogóle do meritum? Wchodzą tak naprawdę pani premier i Jarosław Kaczyński w konfrontację z UE. Pytanie, co mają z tego Polacy, że ta konfrontacja będzie miała miejsce? Co mają Polacy z tego, że dojdzie do sytuacji prawdopodobnie głosowania sankcji na radzie UE? Jedyne, co widzę to to, że Jarosław Kaczyński kapituluje, oddając przyszłość Polski w ręce premiera Węgier. Ale on jest solidarny z Polską. Chyba, że uważa pan, że się zemści za klęskę pod Mohaczem i za to, że w 1526 r. Polska nie pomogła Węgrom. - Wytłumaczę, na czym to będzie polegało - jeżeli ma być tak, że przyszłość Polski zależy od tego, czy Węgry zagłosują przeciwko rezolucji KE, jeżeli od tego ma zależeć przyszłość Węgier to oznaczać będzie, że oddajemy swoją suwerenność w ręce Viktora Orbana. Co więcej, będziemy musieli śledzić posiedzenia węgierskiej rady ministrów z tłumaczeniem na polski. I wtedy to, co robi Jarosław Kaczyński i premier Beata Szydło nie będzie ważne, bo wszystko będzie zależeć od Victora Orbana. Przypomnę - Orban ma dużo większe interesy z Rosją niż z nami. W związku z tym zakładanie, że w związku z tym, że oni się spotkali i się trochę lubią, to jest moim zdaniem dziecinada. I to jest zrzeczenie się suwerenności sensu stricte. Pytanie, czy nie jest tak, że ostre słowa Beaty Szydło pokrywają łagodność czynów, tzn. pokrywają to, że jednak rząd zamierza zrobić krok w tył. Wie pan coś na ten temat? - Minęło pięć miesięcy, Jarosław Kaczyński powiedział, że nie będzie kapitulował - jeżeli ktoś występuje tak agresywnie, oskarża wszystkich, a tak naprawdę za tą mgłą chce przykryć swoją nieudolność, brak decyzji, nieumiejętność szukania kompromisów... Nie no, decyzje to podejmuje. - Jakie? Nie publikuje wyroku TK. To są trudniejsze decyzje niż publikacja - prosta, oczywista. - Pani premier Beata Szydło jest w sytuacji takiej, że jak opublikuje, to będzie Trybunał Stanu ze strony Jarosława Kaczyńskiego, a jak nie opublikuje - to ze strony, można powiedzieć, systemu prawa. A gdyby pan panie przewodniczący miał większość pozwalającą postawić kogoś przed Trybunałem Stanu, to Beatę Szydło by pan postawił? - Ja w związku z tym, co się dzieje, boję się, że nie poznamy Polski za 3,5 roku. Dlatego pytanie o Trybunał Stanu. Pan grozi tym Trybunałem... - Mogę zrobić wstęp, żeby wytłumaczyć całość. Nie poznamy Polski, boję się, że zostanie kamień na kamieniu, i stąd apel do Jarosława Kaczyńskiego, aby tak jak ma to w zwyczaju, rozpisał wcześniejsze wybory, żeby sprawdzić tak naprawdę, czy Polacy akceptują tę dobrą zmianę... Wcześniejsze wybory: mamy stabilny rząd, mamy stabilną większość w Sejmie i Senacie... PiS jeszcze ma przyjaznego sobie prezydenta i zna pan w historii jakąś partię, która w takiej sytuacji rozpisywałaby przyspieszone wybory? - Ale wchodzimy w największy konflikt z UE, na którym Polacy stracą, uderzy to i w ich kieszenie, (konflikt - przyp. red) który jest nam zupełnie niepotrzebny... I jeszcze nam do tego przyspieszonych wyborów trzeba... - No bo to przynajmniej przerwie ten chocholi taniec. No nie, sądząc po sondażach - wbrew przeciwnie. Umocni władzę PiS. - To bym sprawdził akurat w praktyce. Za 100 mln złotych taki sprawdzian? Bo tyle kosztują wybory. - Dużo więcej nas kosztuje to, co robi PiS. Jeżeli dynamika PKB spada z 3,5 do 3 proc. to to są dużo większe koszty, których pan nie liczy. I teraz wracam do pana pytania: jest tak, że prawo musi być stosowane, czyli nie może być lepszych i gorszych, nie może być sytuacji, tak było z PO, że jak był wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu Zbigniewa Ziobry, to pięciu posłów PO, łącznie z panią premier Kopacz, się nie pojawiło. Takich sytuacji być nie może. Prawo musi być stosowane. Czyli pan na pytanie o Trybunał Stanu dla Beaty Szydło odpowiada: Tak, oczywiście. - Wszystkie osoby, które łamią prawo, muszą ponieść z tego tytułu konsekwencje. Aż do Trybunału Stanu włącznie. - Proporcjonalne konsekwencje do popełnionych czynów. Czyli TS dla premiera? - Proszę pana, każdy będzie... No nie, ale panie przewodniczący, proste pytanie... - Ale pan nie rozumie, co mówię? Nie. - Pan rozumie... Pan nie stawia kropki nad i. - Pan musi mieć kawę na ławę, czy mogą być takie niedopowiedzenia? Wolę mieć piaskiem po oczach. No ale - wprost. - Ale wie pan, to boli. Powiedziałem, co powiedziałem. Wszystkie osoby, które łamią prawo, będą musiały ponieść z tego tytułu konsekwencje. Czy pan wie coś o jakichkolwiek zakulisowych rozmowach w gronie polskich polityków, które mogłyby prowadzić do kompromisu konstytucyjnego? - Ze mną nikt nie rozmawia, w związku z tym, ja osobiście nic nie wiem... Z Grzegorzem Schetyną ktoś rozmawia? Z Władysławem Kosiniakiem? - Z nimi na pewno, dlatego że poszedł, widziałem, do PiS-u - nie wiem, jak mu tam było... Ale chciałbym wiedzieć - jeżeli współpracujemy w tych strategicznych sprawach, w ramach tzw. opozycji, to oczekiwałbym, jeżeli takie rozmowy mają miejsce, a myślę, że bym wiedział... A mają? - Nie wiem. Nic mi o tym nie wiadomo. Jutro mamy o 14 spotkanie, na które, jak rozumiem, przyjdzie zarówno Paweł Kukiz, jak i przedstawiciel PiS-u. Jedną rzecz, którą będę chciał poruszyć na tym spotkaniu, będzie nie tylko kwestia tego, jak ma wyglądać Trybunał Konstytucyjny w przyszłości, ale chciałbym się dowiedzieć, jak powinna Polska reagować w sytuacji tak mocnego konfliktu z Unią Europejską. Dobrze byłoby, gdybyśmy wiedzieli, co jest przedmiotem tej opinii, którą Komisja Europejska wyda. I trzecia rzecz, bardzo ważna - chciałbym też wybadać kwestię wcześniejszych wyborów, i jak inne partie reagują na tę propozycję, czyli nie tylko PSL i PO, ale również Kukiz'15... Rozumiem, że te przyspieszone wybory to jest pański pomysł polityczny... Ale załóżmy, że tak się dzieje... - Jak rozwiązywać sytuację, kiedy supły są nie do rozwiązania? Trzeba przecinać i dawać Polakom możliwość wyboru. Panie przewodniczący - załóżmy: Jarosław Kaczyński wpada panu w ramiona i mówi: Ryszardzie, nie wiedziałem, co zrobić, tyś mi wskazał drogę! - Nie jesteśmy na ty. "Panie Ryszardzie, nie wiedziałem, co zrobić, tyś mi panie Ryszardzie wskazał drogę!" I co wtedy? Koalicja wtedy: PO, SLD, PSL, Nowoczesna - wchodzi do gry? - Moment. To jest to, co powiedziałem dwa tygodnie temu na wiecu KOD-u, że jak będą wybory, to jesteśmy w stanie się zjednoczyć. Ale widzi pan, że Platforma nawet nie chce wejść do tej koalicji, którą pan zorganizował wokół KOD-u. - Chcę powiedzieć tylko tyle, że zjednoczenie tylko wtedy ma sens, kiedy można się dogadywać, można sobie zaufać. I dwa - trzeba zrobić jakieś minimum programowe. Na tym etapie nie chciałbym deklarować, jaki to miałby być skład. A widzi pan z SLD minimum programowe, które mogłoby pana połączyć, poza niechęcią do PiS-u? Ale to ciężko uznać za minimum programowe. - Nie chciałbym teraz w radiu deklarować, z kim widzę, a z kim nie widzę, ale przyznam, że ciężko. A kto byłby kandydatem na premiera tej koalicji? - Musimy wypracować wspólnie to stanowisko... ... ale wie pan, że jakby dzisiaj Jarosław Kaczyński zgodziłby się na wybory, to wie pan, kiedy by one były? W czerwcu. No to trzeba by szybko znajdować jakiegoś kandydata na premiera. - Dawno nikt nie wlał mi tak dużo optymizmu. Takie są terminy konstytucyjne. - Ja jestem otwarty na tego typu propozycje, ale musimy to wypracować w tym gronie. Natomiast prawdopodobnie Jarosław Kaczyński będzie się bał wcześniejszych wyborów. Za dobrze mu jest przy władzy. Nie to, że się bał, tylko to jest absurd. - A pamięta pan, że absurdalnie kiedyś to zrobił? Że rozpisał? No tak, ale pamięta pan, że nie miał wtedy większości. Wtedy posypała się koalicją z Samoobroną i LPR-em. - Miał większość, tylko nie chciał jej. To jest zupełnie co innego. No nie, załamała się koalicja. Pamięta pan? To nie było tak dawno, 2007 rok. Dziewięć lat temu. - Załamała się koalicja, bo sam nie chciał tej koalicji. A tutaj, jeszcze raz podkreślam, że ten konflikt z Komisją Europejską doprowadzi do olbrzymich problemów Polski, uderzy to w polskie rodziny. Trzy - obawiam się, że nie poznamy własnego kraju za 3,5 roku. To może zgłosicie kandydata na technicznego premiera? - Wie pan co, ja wolę zgłaszać rzeczy możliwe, a nie niemożliwe. Natomiast niewykluczone, dziękuję za tę podpowiedź, to nie jest ten moment. Dzisiaj mamy poważny konflikt z Komisją Europejską, z Unią Europejską, ze światem Zachodu. Oddajemy jakby suwerenność w ręce premiera Węgier. Pytanie, dokąd to ma zmierzać? A ma pan jakąś odpowiedź na to pytanie? - No mnie się wydaje, że idzie do konfrontacji. Ale jakiej? Siłowej, publicznej? - Do konfrontacji z szeroko rozumianą opozycją. Jak ja słyszę ze strony ministra Szczerskiego, że prezydent zabierze nam zabawki, to chcę zapytać: jakie zabawki? Czy prawo opozycji do wygłaszania swojego innego zdania? Prawo KOD-u i nas do maszerowania w Warszawie jak nam się coś nie podoba? Prawo do tego, abyśmy mieli inne zdanie? Czy prawo do występowania w wolnych mediach? No bo pytanie, jakie zabawki chcą nam zabrać. Mówienie o zabieraniu zabawek pachnie puczem, zamachem stanu.