Skazany przed laty przez NKWD na śmierć - przeżył, aby zginąć 70 lat później, pragnąc oddać hołd oficerom Wojska Polskiego zamordowanym przez enkawudzistów w Katyniu. Był symbolem pokolenia gotowego za niepodległą Polską zapłacić każdą cenę. Rówieśnik odrodzonej Polski Na swój szacunek prezydent Kaczorowski zapracował wraz z całym środowiskiem polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii, które po zakończeniu wojny, trwało niezłomnie zachowując ciągłość władzy, przekazując jej insygnia do kraju dopiero w grudniu 1990 roku, po upadku komunizmu i pierwszych wolnych wyborach prezydenckich. Od tego momentu prezydent Kaczorowski stał się człowiekiem znanym szerzej w Polsce, którą często odwiedzał i gdzie był zawsze szczególnie serdecznie podejmowany. Otrzymując tytuł honorowego obywatela Krakowa mówił przed laty: "Dzisiaj staję przed wami jako nowy obywatel prześwietnego, wawelskiego grodu. Przyjmuję to jako wyraz uznania dla wszystkich Polaków, którzy pozostali na emigracji na znak protestu przeciwko traktatom jałtańskim poddającym Polskę w wyłączną zależność od Związku Sowieckiego". Wywodził się z rodziny o patriotycznych tradycjach, jego pradziadek uczestniczył w powstaniu styczniowym, ojciec w wojnie polsko-bolszewickiej. Był niemal rówieśnikiem odrodzonej Polski - urodził się w 1919 roku w Białymstoku. Nie mógł wrócić do zniewolonego kraju... Od najmłodszych lat związał się ze Związkiem Harcerstwa Polskiego, któremu pozostał wierny przez całe życie. To on ukształtował jego charakter i wpoił wartości, którym służył. Już w dwa miesiące po sowieckiej agresji 17 września 1939 roku wstąpił do konspiracyjnego harcerstwa - Szarych Szeregów, a wkrótce został komendantem białostockiej chorągwi. Aresztowany przez NKWD w lipcu 1940 roku był więziony w Białymstoku, a następnie w Mińsku (jego rodzice zostali zesłani do Kazachstanu). W śledztwie nie wydał nikogo. Skazano go na śmierć przez rozstrzelanie "za działalność w kontrrewolucyjnej organizacji szare szeregi, gdyż zmierzał do obalenia władzy sowieckiej w Zachodniej Białorusi". Po stu dniach w celi śmierci wyrok złagodzono na 10 lat obozu pracy na Kołymie i 5 lat zesłania. Pracował w kopalni złota zwanej "doliną śmierci". Na mocy układu Sikorski-Majski z lipca 1941 roku dotarł do armii gen. Władysława Andersa zostając żołnierzem Dywizji Strzelców Karpackich, z którą przeszedł jej bliskowschodni szlak i dotarł do Włoch. Walczył w bitwie pod Monte Cassino, a następnie brał udział w całej kampanii włoskiej. Po wojnie - jak dziesiątki tysięcy Polaków - nie mógł wrócić do zniewolonego kraju. Od 1947 roku zamieszkał w Londynie z żoną Karoliną pochodzącą ze Stanisławowa, z którą wychowywali dwie córki. Aż do emerytury w 1986 roku pracował jako księgowy w angielskich firmach. "Polska została uratowana" Nigdy nie rozstał się z harcerstwem, w latach 1955-1967 był przewodniczącym Związku Harcerstwa Polskiego na emigracji. Zorganizował cztery wielkie światowe zloty harcerstwa polskiego: na Monte Cassino w 1969 roku, w Kanadzie, Belgii i Stanach Zjednoczonych. Współpracował z pismami harcerskimi "Na Tropie" i "Ognisko Harcerskie". Związany też był z życiem społecznym i politycznym emigracji. Aktywnie działał w licznych organizacjach emigracyjnych. Był członkiem Rządu RP na Uchodźstwie, angażował się w pomoc opozycji w PRL. Po śmierci prezydenta Kazimierza Sabbata w 1989 roku został jego następcą i ostatnim prezydentem RP na Uchodźstwie. Zawsze podkreślał, że momentem, który odmienił bieg historii był wybór Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Wspominał swą rozmowę z premierem Kazimierzem Sabbatem po 16 października 1978 roku i słowa "Polska została uratowana". Słowa te wkrótce się sprawdziły. "Powstała 'Solidarność' i rozpoczęły się przemiany zwieńczone odzyskaniem niepodległości, w co nigdy służąc tej sprawie nie wątpiliśmy" - mówił. Jarosław Szarek