W niedzielę w programie Radia Zet i Polsat News wiceszef Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki (PiS) podkreślił, że gdyby były jakiekolwiek dokumenty potwierdzające, że Polska zrzekła się reparacji, to Niemcy natychmiast by je przedstawiły. "A więc skoro nie ma dokumentów, że Polska się tych reparacji zrzekła, to jest to bardzo dla nas ważny moment i nasze roszczenia, rewindykacje, kwestia reparacji wojennych ze strony Niemiec dla Polski i Polaków, nabiera nowego kształtu" - powiedział. "Jeżeli Niemcy chcą mówić 'nie' i chcą twardo mówić, że nie będą płacić reparacji, to my tę sprawę umiędzynarodowimy i nie będzie to z korzyścią dla wizerunku Niemiec" - powiedział Czarnecki. Przypomniał, że 1 stycznia 2018 r. Polska rozpocznie swoją dwuletnią kadencję w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. "Na pewno w Parlamencie Europejskim mogę sobie wyobrazić jako wiceprzewodniczący zarówno interpelacje składane zarówno do Komisji Europejskiej i do Rady, jak i publiczne wysłuchania w tej izbie, jak też wnioski w naszej frakcji europejskich konserwatystów i reformatorów w sprawie zgłoszenia tego do porządku obrad" - wskazał. Rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński podkreślił, że Polska podczas II wojny światowej poniosła ogromne straty ludzkie i materialne, a Niemcy "w żaden sposób należyty nie zadośćuczyniły Polsce i Polakom za doznane krzywdy". "Najpierw dobrze by było, żeby zostały w odpowiednich resortach sporządzone analizy, na ile jest to kwestia możliwa, a na ile nie" - powiedział. "Pamiętajmy, że kilka lat temu Niemcy ukończyli spłacanie reparacji wojennych zdaje się Belgii i innym krajom za I wojną światową. (..) Płacili przez niemalże 100 lat te reparacje co roku, więc nawet jeśli ktoś mówi o tych sumach, to wiadomo że reparacji nie płaci się zazwyczaj jednorazowo" - zaznaczył. Opozycja krytycznie Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna) oceniła, że kwestia reparacji wojennych od Niemiec to "czysta gra pozorów". Gdyby cokolwiek chciano zrobić, to robiono by to w zupełnie inny sposób" - oceniła. Wskazała, że gdyby rzeczywiście była chęć podjęcia takich działań, wówczas odbywałoby się to kanałami dyplomatycznymi. "Prawo i Sprawiedliwość postanowiło wykorzystać reparacje (...) głównie po to, żeby z jednej strony prowadzać narrację antyniemiecką i w ten sposób konfliktować nas z kolejnymi sojusznikami, a po drugie mam wrażenie, że to jest jeden z tematów zastępczych" - powiedziała. Również posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska oceniła, że jeżeli ktokolwiek chciałby "poważnie podważyć umowy, ład i porządek, który został wprowadzony", to są do tego zupełnie inne metody i instrumenty. Powiedziała, że ponieważ nie było innego pretekstu, "żeby ugryźć i podszczypnąć Niemcy", dlatego "trzeba było elektoratowi PiS rzucić coś na żer i to były reparacje". "Taka polityka międzynarodowa, taka polityka zagraniczna prowadzi do tego, że pozycja Polski słabnie, słabnie, słabnie" - dodała. "Nie ulega wątpliwości, że z punktu widzenia moralno-historycznego reparacje się Polsce należą" - powiedział wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15). Zaznaczył jednocześnie, że "nie wolno tak sobie rzucać hasła, tylko po to, żeby znowu dzielić Polaków, w sposób bardzo mocno populistyczny". "Polityka zagraniczna PiS (...) to są puste hasła PR-owe, obietnice, butne groźby, otwieranie frontu, kłócenie się ze wszystkimi państwami i nie ma w tym żadnych korzyści dla Polaków, a my mamy bardzo poważne sytuacje w tym momencie na arenie międzynarodowej, choćby to, że chcą wyrzucić z państw Europy Zachodniej polskich pracowników delegowanych" - powiedział Tyszka. Zdaniem Marka Sawickiego (PSL) jeśli rząd PiS "występuje z roszczeniami wobec Niemiec, to musi na równi występować także z roszczeniami wobec Rosji". "Zniszczenia, jakich dokonywała na terytorium Rzeczypospolitej Rosja w czasie II wojny światowej i długo po niej, są także ogromne" - podkreślił. "Jeśli odważnie i poważnie PiS traktowałby sprawę, to najpierw przygotowałby ekspertyzy prawne ze strony rządu, ekspertów, a dopiero później wystąpił z tym na forum międzynarodowym" - dodał.