Kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta, lider PiS Jarosław Kaczyński przedstawił założenia swego programu wyborczego. Apelował o zakończenie "wojny polsko-polskiej", solidarną politykę gospodarczą, wykorzystanie szansy na dobre stosunki z sąsiadami i budowanie pomyślności na prawdzie, także ws. katastrofy smoleńskiej. - To Kaczyński był w stronnictwie wojny, a nie pokoju, można więc powiedzieć, że nawoływanie do zakończenia wojny polsko-polskiej brzmi w miarę wiarygodnie dla tych, którzy go słuchają, choć pewnie nie będzie wiarygodne dla jego przeciwników - powiedział Rychard komentując wystąpienie prezesa PiS. Według Rycharda, Kaczyński przedstawiając wizję Polski jako zasobnej, solidarnej, uwzględniającej interesy wszystkich i pozbawionej doktrynerstwa, dał wyraz temu, że dąży do zgody i takie porozumienie proponuje Polakom. W opinii profesora, prezes PiS wzywając Polaków do współpracy postawił w trudnej sytuacji swego najgroźniejszego kontrkandydata, Bronisława Komorowskiego, ponieważ w swej wizji Polski niejako rozwinął hasło swego rywala "Zgoda buduje" i nadał temu hasłu sens. Zdaniem Rycharda w wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego można zauważyć wyraźne złagodzenie dotychczasowej wizji Polski. - Nie ma już doktrynalnych haseł typu IV RP, ale jest pojęcie solidarności rozumianej nie jako przeciwieństwo liberalizmu, ale jako współdziałanie i bycie razem - podkreślił socjolog. Rychard ocenia, że ta wizja wydaje się bardzo idealistyczna, ale odwołuje się do tego, co ludzie podskórnie cenili, czyli do potrzeby konsensusu i unikania konfliktów. Zdaniem Rycharda wystąpienie J. Kaczyńskiego na pewno spodobało się jego zwolennikom, ale pytanie, czy będzie skuteczne w pozyskiwaniu nowych wyborców, bo - jak zaznacza socjolog - ci mogą do końca nie uwierzyć w przemianę lidera PiS i jego nowy wizerunek. Dodaje, że wystąpienie stwarza nowy etap w kampanii wyborczej i interesujące będzie - jego zdaniem - jak zareagują na nie inni kandydaci, zwłaszcza Bronisław Komorowski.