Według niego, ruch ze strony PO oznacza jednak, że na "scenie politycznej doszedł jeszcze jeden aktywny gracz". Lider Platformy Donald Tusk zaproponował w piątek wybory parlamentarne na wiosnę przyszłego roku i poparcie budżetu na 2007 rok pod warunkiem, że PiS usunie z rządu przedstawicieli Samoobrony i LPR. - Mniejszościowy rząd Jarosława Kaczyńskiego do czasu wyborów miałby akceptację PO - mówił Tusk. Według prof. Rycharda, inicjatywa Platformy jest ryzykowna "dla obu stron". Rychard powiedział, że dla PO jest ryzykowna dlatego, że nie wiadomo, jakim wynikiem ewentualne wiosenne wybory mogłyby się zakończyć. - W sytuacji kiedy PiS pozbyłby się koalicjantów, być może zebrałby troszeczkę splendoru za to, że jednak rządzi, ale bez Leppera i Giertycha i ich partii i w związku z tym, to mogłoby pozycję PiS-u wzmocnić - uważa socjolog. Zwrócił jednak uwagę, że PiS i jego lider Jarosław Kaczyński ryzykuje tym, że przyjmując propozycję Platformy Obywatelskiej pokazuje, iż przestaje być "rozgrywającym" i że być może PO "ubiegła go trochę w tym, co chciał zrobić". Dodał, że każda taka propozycja przynosi jakieś możliwe profity dla każdej ze stron, ale może być też kosztowna. Dlatego prof. Rychard uważa, że każde z ugrupowań będzie teraz dokonywało kalkulacji ewentualnych zysków i strat. Nie wykluczył, że Jarosław Kaczyński będzie szukał rozwiązania polegającego na pozbyciu się z rządu Andrzeja Leppera i Romana Giertycha, ale bez rezygnowania z poparcia ich partii. Andrzej Rychard uważa, że propozycja PO oznacza, iż na scenie politycznej "doszedł jeszcze jeden aktywny gracz". W jego opinii, dotąd Platforma wykazywała się biernością, a teraz pokazała, że - jak powiedział - "ci którzy sądzili, że nie jest prawdziwą partią polityczną i że nie jest zdolna do zajęcia się czymś innym, niż samą sobą, być może przedwcześnie tak sądzili". W jego ocenie, piątkowe propozycje mogą sprawić, że PO zacznie zyskiwać w sondażach.