Jak ustaliła TVP Info, nie tylko Mirosław K., świadek koronny pogrąża detektywa. Jego słowa o współpracy z bandytami potwierdza inny przestępca - Rafał T., oskarżony m.in. o współudział w zabójstwie Andrzej Cz., "Kikira", bossa grupy markowsko-wołomińskiej. Bandyci zastrzelili go w warszawskim szpitalu przy ul. Szaserów. - My mieliśmy porywać a on miał się zajmować sprawami okupu - mówi TVP Info Rafał T. - To od Rutkowskiego wiedzieliśmy co dzieje się w domu porwanego Kamila W. Jak ustalili dziennikarze TVP Info prokuratorzy dysponują zeznaniami obciążającymi detektywa od dłuższego czasu i cały czas je weryfikuje i szukają jeszcze innych dowodów potwierdzających zeznania gangsterów. Zdarzało się bowiem tak, że gangsterzy oskarżali niewinnych ludzi. Jednak nikt z prokuratury oficjalnie nie chciał się wypowiedzieć w tej sprawie zasłaniając się tajemnicą śledztwa. Z relacji Mirosława K., świadka koronnego, do którego dotarli dziennikarze TVP Info, wynika, że znany detektyw miał współpracować z gangsterami odpowiedzialnymi za porwanie w 2000 roku Kamila W., syna przedsiębiorcy z Turzyna. Jak twierdzi Mirosław K., do nawiązania współpracy z detektywem miało dojść w 1999 r. w domu Jacka K. ps. Klepak, bossa gangu wołomińskiego, związanego sojuszem z "grupą markowską". - Omawialiśmy współpracę w zakresie porwań - opowiada Mirosław K. - Została podjęta rozmowa, że po uprowadzeniu przez nas jakichś ludzi, będziemy informowali o tym Jacka K. a on będzie przekazywał te informacje Rutkowskiemu - dodaje świadek koronny. Mirosław K. twierdzi, układ był prosty - detektyw mając kontakt z porywaczami będzie mógł dać znać kidnaperom, aby zwolnili zakładnika a wtedy odbierze wynagrodzenie od rodziny i podzieli się z przestępcami. Poza tym przestępcy zeznali, że detektyw Rutkowski zlecił im zastraszanie gliwickiego przedsiębiorcy - właściciela hotelu, firmy budowlanej a także agencji towarzyskiej. Miał zapłacić im za to 20 tysięcy złotych. Detektyw kwituje oskarżenia pod swoim adresem krótko: - Bzdura totalna. Chętnie spotkam się ze świadkiem koronnym i skonfrontuje się z nim. Nie mam się czego bać, prawda zwycięży - wyjaśnia detektyw Rutkowski. Mirosław K. wspomina TVP Info, że jeszcze w czasie uprowadzenia Kamila bandyci zdecydowali, że nie będą korzystać z układu z Rutkowskim. Rzekomo detektyw poinformował ich, że jest w stanie wziąć od rodziny podobną sumę, jaką wynegocjowali porywaczy. A bandyci pewnie nie chcieli mieć dodatkowej osoby do podziału. Gangster pamięta, jak po zatrzymaniu przez policję został dowieziony do wyszkowskiej komendy i tam spotkał się sam na sam z detektywem. - Spytał, co się dzieje? Dlaczego tak się zachowaliśmy i ta współpraca nie poszła tak, jak miała pójść - twierdzi skruszony gangster. Inaczej to spotkanie pamięta Rutkowski. - Mirosław K. powiedział tylko, że on tutaj chce rozmawiać tylko z dwoma osobami: panem Rutkowskim i panem prokuratorem - opowiada detektyw. - Przeszliśmy do osobnego pomieszczenia, gdzie K. powiedział: oddam wam go. Zachował się jak człowiek, nie jak bydlak. Rutkowski nie kryje, że w czasie procesu kidnaperów powiedział o K, że był pierwszą osobą, która starała się doprowadzić sprawę do szczęśliwego finału. - Mirek chciał nawet na rozprawie ujawnić te powiązania z Rutkowskim. Adwokat jednak go ostrzegał, że jeśli tak zrobi to z więzienia nie wyjdzie. Rutkowski był wtedy na szczycie, chyba był posłem - opowiada TVP Info Rafał T., wspólnik Mirosława K., który również współpracuje z prokuraturą. - Pojechałem tam z "Fraglesem" (jeden z liderów "gangu markowskiego"). Wjechaliśmy do agencji towarzyskiej, oddaliśmy strzały i, zgodnie ze wskazówkami Rutkowskiego, powiedzieliśmy, że biznesmen ma się rozliczyć. To było takie zwykłe wymuszenie - twierdzi Mirosław K. - Po powrocie do Warszawy Klepak dał nam pieniądze mówiąc, że to rozliczenie od Rutkowskiego. - To kłamstwo! - mówi kategorycznie Rutkowski, pytany przez TVP Info o rewelacje świadka koronnego. - Nie wiem, dlaczego świadek tak twierdzi. Jest to dla mnie bardzo dziwne - mówi Rutkowski. Z Tadeuszem W., ojcem porwanego Kamila, nie udało się porozmawiać TVP Info, mimo wielokrotnych prób kontaktu. Byli pracownicy i współpracownicy Krzysztofa Rutkowskiego twierdzą, że detektyw zwykle więcej mówił, niż w rzeczywistości mógł zrobić. Niektórzy potwierdzają, że miał kontakty z półświatkiem. - Rutkowskiego można różnie oceniać, także negatywnie, ale na pewno nie współpracował z żadną grupą przestępczą - twierdzi Dariusz Janas, były współpracownik Rutkowskiego. Detektyw twierdzi, że obroni się przed pomówieniami. - Wielokrotnie świadek koronny oskarża ludzi o coś, czego nigdy nie było. Ja sam zatrzymywałem kiedyś świadka koronnego, który wsadził 50 osób do więzienia, a później starał się brać od nich pieniądze za zmianę zeznań. Jestem za tym, aby prokuratura zweryfikowała to wszystko. Zawsze się do tego rodzaju zarzutów ustosunkuję - podkreśla Rutkowski. Autor: Piotr Krysiak TVP Info, Rafał Pasztelański