Przed wejściem na przesłuchanie świadek po raz kolejny skrytykował pracę policji i oświadczył, że sam w tej sprawie nie ma sobie nic do zarzucenia. Magda zaginęła 24 stycznia. Początkowo jej matka utrzymywała, że dziewczynka została porwana. W sprawę zaangażował się Rutkowski. To on w miniony czwartek nagrał swoją rozmowę z kobietą, podczas której powiedziała mu, że dziecko zginęło w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Katarzyna W. zeznała, że dziecko miało upaść na podłogę i uderzyć o próg w mieszkaniu. W piątek wieczorem - już policjantom - pokazała miejsce ukrycia zwłok Madzi. Prokuratura przedstawiła jej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Rutkowski przyjechał do Katowic, by złożyć uzupełniające zeznania. Był już wcześniej w tej sprawie przesłuchiwany. Przed wejściem do gmachu prokuratury wygłosił oświadczenie, w którym skrytykował niektórych przedstawicieli policji, w tym komendanta głównego, za informacje udzielanie mediom i sposób prowadzenia śledztwa. - Informacje, które w dniu wczorajszym przekazał komendant główny policji to informacje mijające się z prawdą. Sądzę, że pan komendant główny jest oszukiwany przez swoich podwładnych i przekazywane mu są nieprawdziwe informacje - powiedział Rutkowski. Stanowczo zaprzeczył, by on sam lub jego współpracownicy utrudniali policji kontakty z rodziną Katarzyny W.; uważa to za pomówienia. Rutkowski twierdzi, że jedynie "koordynował" kontakty z dziennikarzami i "opiekował się" rodziną. Nawiązał też do swojego poniedziałkowego spotkania z rzecznikiem komendanta głównego policji Mariuszem Sokołowskim na antenie TVP2. - Pan Sokołowski twierdził, że do zatrzymania Katarzyny miało dojść w piątek, sobotę albo w niedzielę, tylko że nie powiedział jednego - którego tygodnia. Pan Sokołowski naprawdę kompromituje polską policję - powiedział Rutkowski. Świadek zaznaczył, że ceni wielu katowickich policjantów, ale zarazem ocenił, że Komenda Wojewódzka Policji była w tej sprawie "totalnie pozbawiona jakiejkolwiek decyzyjności i prawidłowego kierowania jednostką". Rzecznik śląskiej policji podinspektor Andrzej Gąska nie chciał komentować słów Krzysztofa Rutkowskiego pod adresem funkcjonariuszy komendy głównej. Odnosząc się do słów Rutkowskiego, jakoby komendant główny policji miał być oszukiwany przez swoich podwładnych, a przekazywane mu informacje miały być nieprawdziwe, Gąska podkreślił, że funkcjonariusze śląskiej komendy na bieżąco przekazywali informacje na temat śledztwa komendantowi głównemu. - To było już chyba badane przez pana ministra Cichockiego i wypowiadała się na ten temat pani rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - zaznaczył Gąska. - Osoba, która nie ma argumentów, atakuje personalnie - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, nawiązując do wypowiedzi Rutkowskiego dotyczących pracy policjantów. Aby wyjaśnić zarzuty kierowane pod jego adresem, Rutkowski jeszcze we wtorek organizuje konferencję prasową, w której weźmie udział mąż Katarzyny W. i jej teściowie. Udział Rutkowskiego w sprawie bada gliwicka prokuratura. Pierwszy wątek postępowania dotyczy art. 245 kodeksu karnego, czyli użycia przemocy lub groźby bezprawnej w celu wywarcia wpływu na świadka, kolejny - niepowiadomienia organu prowadzącego postępowanie karne o zawarciu umowy związanej z tym postępowaniem. Trzeci dotyczy świadczenia usług detektywistycznych i wykonywania czynności zastrzeżonych dla organów i instytucji państwa. Zaangażowanie biura detektywistycznego Rutkowskiego analizuje też MSW, natomiast policja sprawdza, czy ktoś z funkcjonariuszy zaangażowanych w poszukiwania dziewczynki mógł przekazywać Rutkowskiemu informacje. Wchodząc we wtorek do prokuratury Rutkowski wyraził opinię, że nieprawidłowe działania policji są obecnie "instrumentalnie przenoszone na decyzje prokuratury", która rozpoczyna postępowanie w sprawie jego działań. - Ja sobie nie mam nic do zarzucenia - powiedział dziennikarzom Rutkowski. Zapewnił, że 27 stycznia jego biuro oficjalnie powiadomiło policję w Sosnowcu, że włącza się do tej sprawy, a później poinformowało dyżurnego w wydziale kryminalnym, że Katarzyna W. jest podejrzewana w tej sprawie. Choć spółka, w której Rutkowski jest udziałowcem, ma koncesję zarówno na usługi detektywistyczne, jak i związane z ochroną osób i mienia, realizowane w formie bezpośredniej ochrony fizycznej, sam Rutkowski nie ma licencji detektywa. Cofnął mu ją w czerwcu 2009 roku ówczesny komendant wojewódzki policji w Łodzi.